Kanadyjskie piłkarki – aktualne mistrzynie olimpijskie – od dłuższego czasu głośno mówią o tym, że tnie się wydatki na ich zespół i nie mają szans na równe wynagrodzenie z kolegami z męskiej kadry. Zapowiedziały nawet strajk w obronie swoich racji, ale odwołały go, w obawie o podjęcie prawnych działań przez federację. Kapitan drużyny narodowej Christine Sinclair przyznała, że ona i koleżanki są już psychicznie wyczerpane walką o swoje prawa i przełożyło się to też na ich formę na murawie w starciu z USA. – Myślę, że wyglądaliśmy jak zespół, który był zmęczony. Nie bez powodu bronią tytułu mistrzyń świata i trzeba być w optymalnej dyspozycji, by z nimi konkurować – mówiła Sinclair.
Przed meczem Kanadyjskie Stowarzyszenie Piłkarek zapowiedziało, że drużyna będzie nadal nosić fioletowe koszulki, „dopóki nasz związek nie wprowadzi standardów zapewniających równe traktowanie i szanse”.
Amerykanki wsparły Kanadyjki w ich inicjatywie. Podczas meczu obie drużyny nosiły fioletowe opaski na nadgarstkach. Piłkarki spod znaku Klonowego Liścia zrezygnowały z akcji strajkowej i zapowiedziała, że wystąpi w SheBelieves Cup „w geście protestu".
Jan Tomaszewski ocenia mecz Barcelona - Manchester i Bodo/Glimt - Lech. Oglądaj na żywo
Kanadyjki zagroziły bojkotem kwietniowego zgrupowania kadry, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione. Federacja odpowiada, że ma na koncie osiągnięcia we wspieraniu kobiecego futbolu i że obecna dyskusja toczy się wokół równości płac. Trener mistrzyń olimpijskich Bev Priestman powiedział, że jego głównym zadaniem jest teraz utrzymanie morale zespołu przed mistrzostwami świata, które latem zostaną rozegrane w Australii i Nowej Zelandii.