To było na Wielkiej Krokwi, gdzie czeski trener Pavel Mikeska ćwiczył grupkę polskich kadrowiczów. Ćwiczył i klął, bo zajęcia szły marnie.
- Tylko ten jeden jest coś wart – powiedział po cichu i pokazał głową na chudego dekarza z Wisły. Chłopak o imieniu Adam też nie skakał nadzwyczajnie. A przy tym był nieśmiały i na wszelkie pytania odpowiadał monosylabami.
Przeczytaj koniecznie: Ulica Małysza w Warszawie!?
Pamiętam też Małysza z czasów gdy wybuchła „Małyszomania”, a on odganiał się od mediów kilku wymyślonymi mantrami. Tej o tym, że „najważniejsze wykonać dwa równe, dobre skoki”. I tej o cudownych właściwościach bułki z bananem. Skakał pięknie, ale do powiedzenia nadal nie miał za dużo.
Kiedy teraz słuchałem błyskotliwych wypowiedzi Adama Małysza w studio TVN, mężczyzny, który miał nie tylko własne, oryginalne poglądy, ale umiał je swobodnie wyrazić, przyszło mi do głowy, że widzę rezultaty największego skoku, jakiego ten człowiek dokonał w życiu. Pięknego i wartego więcej niż medale.
Największy skok Adama Małysza
O szczery zachwyt przyprawił mnie wywiad, jakiego Adam Małysz udzielił Marcinowi Prokopowi z telewizji TVN. A zachwycił dlatego, że przypomniał mi się Małysz z roku 1998...