- Ten medal smakuje szczególnie - nie ukrywa pływak w rozmowie z "Super Expressem". - Przecież we wrześniu złamałem stopę przy grze w piłkę nożną. Potem miałem przykre sprawy osobiste (rozstanie z długoletnią ukochaną, tenisistką Martą Domachowską - przyp. red.). Odeszli ode mnie sponsorzy. Myślałem o końcu kariery. Dlatego ten medal to nagroda za wytrwałość. Na razie deklaruję, że popływam jeszcze przynajmniej przez rok. Może więcej, to zależy od wsparcia finansowego.
"Super Express": - A może te przykre doznania wręcz zwiększyły mobilizację?
Paweł Korzeniowski: - Emocje, które we mnie żyły, trzeba było przekuć w wyniki. Pracowałem z psychologiem, ucząc się zostawiać w basenie to, co niedobre. Sporo motywacji do pracy dały mi też wspólne treningi z Konradem Czerniakiem w Madrycie, w sumie dwa miesiące. Od trzech lat nie miałem solidnego sparingpartnera na treningach, a widząc kogoś mocnego obok siebie, zupełnie inaczej zawodnik się mobilizuje.
- Znalazła się jakaś duchowa pocieszycielka?
- Nie mam pocieszycielki. Musiałem się zmobilizować sam.
- Jak bardzo pan się zmienił od sukcesu w mistrzostwach Europy 2010?
- Mam więcej doświadczenia. Jestem starszy. Trochę mniej mam włosów na głowie (śmiech). Więcej ćwiczyłem w siłowni, więc zmężniałem o 2-3 kg i moja sylwetka zmieniła się, w stylu sprintera. Mam więcej siły, za to kilometrów w basenie przemieliłem od stycznia pewnie nieco ponad 700. Dawniej było to 2700 km rocznie. Teraz nie wytrzymałbym tyle tego fizycznie. Regeneracja już nie ta.
- Czy wszystko udało się w finałowym wyścigu?
- Zepsułem zakończenie, czyli rzut na ostatnią ścianę basenu. I nie bardzo wyszedł mi ostatni, trzeci nawrót (spadł wtedy z pierwszej na drugą pozycję - red.). Wykonałem cztery kopnięcia pod wodą. Gdyby nawrót wyszedł mi tak jak niedawno na Uniwersjadzie w Kazaniu, gdzie kopnięć było sześć czy siedem, to mogłoby być ciekawiej.
- A gdyby startował w Barcelonie Michael Phelps, z którym nigdy pan nie wygrał?
- Rywalizacja byłaby ciekawsza. Nie wiadomo, czy Phelps miałby dość motywacji i czy wygrałby. Słychać, że myśli o powrocie. Chciałbym, żeby wrócił. To dobre dla pływania, a ja miałbym nową szansę powalczyć o zwycięstwo nad nim.