"Super Express": - Chyba wystartuje pan z uczuciem ulgi, że nie odpowiada pan za polskie skoki narciarskie, bo koledzy spisują się słabo?
Adam Małysz: - Na pewno cieszę się, że po raz kolejny wystartuję w tym rajdzie. I to na toyocie, marce bardzo liczącej się w tym sporcie. W skokach ciężko byłoby mi teraz przejąć pałeczkę lidera. Nigdy jednak nie miałem uczucia w rodzaju "jak dobrze, że ja już nie muszę". Raczej zastanawiałem się, w którym miejscu bym się tam znalazł, gdybym nadal skakał. Tym bardziej że zapewne trenowałbym sam, a nie z kadrą (śmiech).
- Czym różni się obecny samochód od poprzedniego?
- Jest przede wszystkich technologicznie na wyższym poziomie niż poprzedni. Mitsubishi pajero, był bardzo wytrzymały i mało awaryjny, co dawało załodze optymistyczne odczucia - ale w Dakarze zwyciężał w roku 2004. Od tego czasu technologia poszła bardzo do przodu. Natomiast toyota hilux jest w technologicznej czołówce. Dlatego stawiamy sobie wyższe cele, a takim jest miejsce w czołowej dwudziestce. Stać nas na to. Nie powinno nam zabraknąć mocy w silniku, co zdarzało się na wydmach w poprzednim aucie.
- Lepsze auto znaczy chyba także większy budżet...
- Tak, około dwa razy wyższy. Mój sponsor, Red Bull, zdecydował, że dołoży do naszego budżetu.
- A kiedy powalczy pan o zwycięstwo, co udało się francuskiemu narciarzowi, Lucowi Alphandowi?
- On zrobił to za szóstym czy siódmym razem... Nie takie to proste. Nie mam ani takiego doświadczenia, ani budżetu jak Alphand, człowiek bardzo zamożny. On od początku jeździł w najlepszych zespołach, aż w końcu mu się udało. Ale idąc jego śladem, jestem optymistą i jeżeli budżet mi na to pozwoli, będę chciał zmierzać w tym kierunku. I kto wie, może kiedyś ten Dakar wygram?
- Jakiego błędu już pan nie zrobi w najbliższym rajdzie, mądrzejszy o doświadczenia z poprzedniego?
- Będę pamiętał, że zjeżdżając z ogromnej wydmy, zaliczyliśmy dacha, gdy równolegle z innym autem omijaliśmy wóz zakopany w piachu. Pojechałem swoją lewą stroną i odbiło mnie na przeciwstoku. Dzisiaj dobrze bym się rozejrzał i pojechał po prostu drogą bezpieczną.
- A czego pan nie polubił w Rajdzie Dakar?
- Skalnego pyłu, który unosi się w powietrzu. Bardzo nieprzyjemny, męczący, wpychający się wszędzie: do oczu, do nosa, powodujący też wzrost temperatury wokół. Trzeba jechać takim tempem, żeby pył wyprzedzać. I żeby nie znajdować się bezpośrednio za innym pojazdem, bo wtedy pyli tak, że nic nie widać.