Światek biegów narciarskich ta wiadomość obiegła w środę lotem błyskawicy. Zaskoczony był nawet... szef misji olimpijskiej w Soczi i prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner (60 l.).
- Trener Aleksander Wierietielny nie zgłaszał mi żadnych problemów, ale po obejrzeniu zdjęcia sam do niego zadzwoniłem - mówi Tajner "Super Expressowi". - Usłyszałem zapewnienie, że sami sobie dadzą z tym radę. Pytałem, czy nie będzie potrzebna jakaś pomoc, ale padło stwierdzenie, że nad wszystkim panują.
Przeczytaj koniecznie: PZPN zdecydował. KONIEC meczów poza terminami FIFA
Justyna dość lakonicznie opisała kontuzję stopy na swoim profilu internetowym: "Mocno stłuczona. Było podbramkowo. Myślę jednak, że zdążymy".
Wygląda więc na to, że start olimpijski (pierwszy czeka Kowalczyk już w sobotę 8 lutego w biegu łączonym) nie jest zagrożony. Nie wiadomo na razie, czy nasza królowa nart weźmie udział w ostatnim sprawdzianie przedolimpijskim - biegu na 10 km stylem klasycznym 1 lutego w Toblach.
O pechu Polki momentalnie dowiedziała się także norweska ekipa, szykująca się do rywalizacji z naszą biegaczką na trasach w Soczi. - To nie jest miła wiadomość, mam nadzieję, że uraz nie zniweczy planów olimpijskich Justyny - powiedział menedżer drużyny Age Skinstad (50 l.). - Przecież igrzyska bez Kowalczyk byłyby nudne.