- Sprawiłem sobie piękny prezent, lepszego już nie mogłem - cieszył się Tomasz Rosiński po meczu w Płocku. Jego Vive - mistrz Polski i lider tabeli - pokonało w Płocku wicemistrza i wicelidera 28:24. Duża w tym zasługa właśnie Rosińskiego, który rzucił pięć ważnych bramek. "Rosa" imponował spokojem i opanowaniem nawet wtedy, kiedy Wisła zbliżała się na jedną bramkę.
- Gramy w Lidze Mistrzów, wielu z nas ma doświadczenie w reprezentacji i to bardzo pomaga w takich meczach - tłumaczył Rosiński. - Cieszy też to, że choć gramy teraz co trzy dni, to potrafimy spokojnie wytrzymać do końca nawet ciężkiego spotkania - dodał.
Patrz też: Przez Wentę padły serwery
Po wygranej w polskiej "świętej wojnie" kielczanie nie mogą jednak liczyć na chwilę wytchnienia. Już dziś rano odlatują do Sarajewa na mecz Ligi Mistrzów z Bosna Gas.
- Skoro wygraliśmy w Płocku, a Tomek ma urodziny, to chłopaki będą mogły trochę poświętować - uśmiechał się trener Vive Bogdan Wenta (49 l.). - Ale nie za długo! - zastrzegł natychmiast.
Szkoleniowiec mistrzów Polski był w Płocku w znakomitym nastroju. Nie zdołali mu go zepsuć niektórzy z miejscowych "kibiców", którzy pod koniec meczu krzyczeli: "Wenta! Co? Nigdy nie będziesz Polakiem!". Takie słowa pod adresem człowieka urodzonego i wychowanego w Polsce, który ma ogromne zasługi dla polskiej piłki ręcznej, nie są nawet oburzające. Są zwyczajnie idiotyczne i żałosne.