Całe zajście redaktor naczelny "Newsweeka" wyjaśnił za pośrednictwem serwisu natemat.pl. Na nieprzyjemności ze strony sympatyków Manchesteru Lis miał być narażony, gdy Real strzelił drugą bramkę i wyszedł na prowadzenie w spotkaniu.
- Kluczowy był moment, kiedy po drugiej bramce dla Realu padliśmy sobie z córką w objęcia. Kilku kibiców Manchesteru próbowało pokonać kilka rzędów by nas pobić. Nie wyglądali na żartownisiów. Zapytałem stewardów o co chodzi, bo nie złamaliśmy żadnych reguł. Pokazał swoją głowę z jakimiś ranami i powiedział: To sprzed dwóch tygodni. Wyjdźcie z tego stadionu. Widzicie wynik. Ludzie są wściekli. Jak ruszą, to nie gwarantujemy Wam bezpieczeństwa - tłumaczy dziennikarz.
Cóż, choć oczywiście nie pochalamy zachowania fanów United, to radzimy koledze po fachu, aby następnym razem zajmował na stadionie miejsce w sektorze przeznaczonym dla kibiców klubu, z którym sympatyzuje.