I teraz najlepsze. Dopóki kolarskie władze nie udowodnią mu łamania przepisów, premia pozostanie zamrożona. Co tam domniemanie niewinności. Co tam obietnica pieniędzy. Smutni panowie w garniturach wiedzą lepiej. Facet na pewno oszukiwał i tylko czekać, jak wreszcie zostanie mu to udowodnione. Tym bardziej, że 540 tys. euro piechotą nie chodzi.
Szokująca reklama wyścigu kolarskiego: Kto ściśnie pośladki?
Cała sprawa jest w ogóle absurdalna, bo poza badaniami dopingowymi, Włochowi grozi też utrata licencji jego zespołu. Astana miała bowiem w swoich szeregach tak wielu dopingowiczów, że organizatorzy kolarskich wyścigów zastanawiają się nad zakazem startów. Innymi słowy - gdyby nie Kazachowie, całe kolarstwo byłoby czyściutkie, a o zwycięstwach decydowałaby tylko siła mięśni. To jakiś żart?
Drodzy Polacy, wcale nie macie więc najgorzej. Na umowach śmieciowych pieniądze trafiają przynajmniej na konto w wyznaczonym czasie. Ciekawe tylko, czy Vincenzo Nibali postanowi iść do sądu.
Czysto teretycznie. Premia zamrożona na kilka lat. Inflacja na poziomie 5%. Jakby się mocno organizatorzy postarali, wypłacą kasę w momencie, gdy za pół miliona euro Włoch kupi sobie rower supermarkecie.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail