Starcie dwóch byłych mistrzów Polski w III lidze było ciekawym widowiskiem. Pierwsi bramkę strzelili gospodarze. Po ewidentnym błędzie obrońców Widzewa, którzy ucieli sobie drzemkę. W 23. minucie Tomasz Chałas wykorzystał podanie z głębi pola i strzałem głową zaskoczył bramkarza gości. Widzewiacy próbowali wyrównać, ale atakowali chaotycznie, kiepsko sobie radząc na mokrej murawie. Bramkę strzelili w drugiej połowie po rzucie karnym i to dość kontrowersyjnym. Sędzia uznał, że Przemysław Szabat spowodował upadek Michała Millera. Jedenastkę w 66. minucie wykorzystał Daniel Gołębiewski, były gracz Polonii. Goście po wyrównującej bramce rzucili się do ataków, ale końcówcka należała do gospodarzy, którzy ambitnie szturmowali bramkę faworyta. Żadnej drużynie nie udało się strzelić zwycięskiego gola, a remis to sprawiedliwy wynik.
Dla Widzewa podział punktów to kiepski rezultat. Podpieczni Franciszka Smudy mieli zdominować ligę, ale gubią punkty. Po meczu na Konwiktorskiej awansowali na fotel lidera, wykorzystując potknięcie Sokoła Aleksandrów Łódzki (0:2 z Ursusem), ale mają rozegrany jeden mecz więcej i tyle samo punktów co Sokół. - w tej III lidze to wszycy z nami grają tak, jakby przed meczem napili się krwi i chcieli zagryźć Widzew - narzeka Smuda.