Przed tygodniem biało-czerwoni prowadzeni przez trenerów głównych Urszulę Kamińską i Gregory’ego Duranda odbyli wewnętrzne kwalifikacje do cyklu World Tour podczas prestiżowych zawodów we włoskim Bormio. W ścisłym składzie pierwszej reprezentacji, która w najbliższych miesiącach znów ma zamiar powalczyć o najwyższe cele, nie ma niespodzianek. Po wielomiesięcznej przerwie do kadry narodowej wraca Natalia Maliszewska. Wielokrotna medalistka największych imprez, tak jak pozostali kadrowicze, podejmuje walkę o udział w swoich trzecich zimowych igrzyskach olimpijskich, która już za niecałe półtora roku odbędą się w Mediolanie oraz Cortinie d’Ampezzo.
– Na pewno jest to inne rozpoczęcie niż dotychczas. Z drugiej strony jest to nowy sezon, nowy format Pucharu Świata. Mam wrażenie, że ten sezon będzie inny dla każdego. Fajnie to się wpasowało, że wracam do rywalizacji właśnie w tym momencie. Będę starała się odnaleźć z powrotem w czołówce. Nie chcę składać żadnych deklaracji o wynikach. tylko chcę w końcu wystartować na zawodach i poczuć adrenalinę – wskazuje Maliszewska. – Sezon przygotowawczy był bardzo ciężki, przejeżdżając wszystkie treningi i okrążenia, dając od siebie jeszcze więcej, niż wcześniej. W ostatnich miesiącach nie stałam na lodzie tyle, co cała kadra. Mam natomiast bardzo dużo doświadczenia i pewności, że pomogą mi one odnaleźć swoje miejsce – dodaje 29-latka.
Krajowe eliminacje do World Tour, zastępującego dotychczasowy Puchar Świata, wygrali Kamila Stormowska i Michał Niewiński. W Bormio oboje błyszczeli na tle kolegów z naszej kadry, jak również rywali z wielu silnych reprezentacji. I wszystko wskazuje na to, że także podczas jesiennej premiery World Touru w Ameryce Północnej mogą należeć do najlepszych.
Na znakomite wyniki, tak jak w poprzednich miesiącach, liczy Stormowska. Urodzona w Elblągu 24-latka w zeszłym sezonie ustabilizowała formę na wysokim poziomie. Zawodniczka Stoczniowca Gdańska była szósta na 500 i dziewiąta na 1000 metrów w klasyfikacji generalnej PŚ, a pucharowe przejazdy w Dreźnie na obu dystansach kończyła na najniższym stopniu podium. Z kolei na styczniowych mistrzostwach Europy w Gdańsku była czwarta na 500 i 1000 metrów, zaś ze sztafetą mieszaną była druga.
– Wiadomo, że stawka na World Tourze jest dużo wyższa niż na Bormio Cup, więc zobaczymy, jak mi pójdzie. Poprzedni sezon dał mi dużo doświadczenia i wiary w siebie. Mam nadzieję, że w tym sezonie będzie jeszcze lepiej i pójdzie tak, jak sobie życzę, a nie z czwartymi miejscami – liczy Stormowska. – Przepracowałam okres przygotowawczy jeszcze lepiej, niż się spodziewałam. Jadąc na zawody, zawsze chcę mieć radość z jazdy. Jest lekki stres, bo początek sezonu to jedna wielka niewiadoma. Z tyłu głowy są cele co do rezultatów, na pewno chciałabym zdobyć indywidualnie medal MŚ czy ME, ale co będzie, zobaczymy. Na poszczególnych dystansach World Touru będą najlepsze zawodniczki i to na pewno będzie przedsmak przed największymi zawodami – uważa reprezentantka Polski.
Wejście bez żadnych kompleksów w rolę pełnoprawnego seniora zanotował z kolei Niewiński. Olimpijczyk z Pekinu w wielu biegach świetnie radził sobie z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami. Szczęśliwy dla niego był Gdańsk, gdzie najpierw na ME 2024 zajął drugie miejsce w sztafecie mieszanej i trzecie w męskiej, zaś miesiąc później, w finale PŚ zdobył brąz na 500 m i ostatecznie zakończył cykl na ósmym, najwyższym spośród Polaków miejscu. W niedawnym Bormio Cup Niewiński meldował się na podium każdego z dystansów, co zwiastuje kolejne świetne występy zawodnika białostockiej Juvenii.
– Nasz apetyt rośnie z sezonu na sezon. Mam też nadzieję, iż zmiany w World Tourze wpłyną również na widowisko i oglądalność dyscypliny – liczy Niewiński, który podobnie jak reszta naszych reprezentantów, nie może się doczekać startów w strojach z nowym logo. Od tego sezonu biało-czerwoni będą startować ze znakiem Polish Hussars, czyli polskiej husarii, nawiązując do legendarnej sprawności i nieustępliwości bohaterów z przeszłości. – Można mocno się z tym utożsamiać. Widząc ten strój w finalnej wersji, pomyślałem, że teraz rywale mogą się nas bać. To dodaje dużo pewności siebie – uważa 21-latek, który chce być wysoko w nowym sezonie World Touru. – Na pewno największe szanse mam na 500 metrów, w tym sezonie chciałbym być w pierwszej piątce. Chciałbym też zdobyć indywidualnie medal ME, a na MŚ fajnie byłoby znów być na podium w sztafecie mężczyzn. To ostatni sezon przed igrzyskami, więc trzeba wchodzić na najwyższe obroty i zadbać o powtarzalność.
Nadzieją polskiej kadry wspieranej przez sponsora głównego PGE Polską Grupę Energetyczną S.A. na wysokie miejsca w Montrealu i Salt Lake City będzie także Łukasz Kuczyński. który spokojnie podchodzi do zmian wprowadzonych przez Międzynarodową Unię Łyżwiarską (ISU).
– Nie zmienili się zawodnicy, więc wejdziemy na lód i ponownie będziemy robić to samo. Tak naprawdę zmienia się nazwa zawodów na World Tour i zobaczymy, jak ta zmiana wpłynie na short track – wskazuje wielokrotny medalista MP. – Mam nadzieję, że stworzymy mocny zespół pod ikoną polskiej husarii i zaprezentujemy coś potężnego z naszego kraju. Nasza drużyna nabiera silnej pozycji na arenie międzynarodowej, stajemy się jedną z mocniejszych w stawce, pokazując się z dobrej strony w każdej konkurencji. Pozostał rok do igrzysk, dlatego chciałbym mocno zarysować swoją pozycję w światowej czołówce. To jest moje zadanie na ten sezon – uzupełnia Kuczyński.
W niedzielne przedpołudnie nasi kadrowicze wylecieli z Warszawy do Kanady. Biało-czerwonych czeka tygodniowe zgrupowanie w Quebecu, by następnie przenieść się do Montrealu, gdzie odbędzie się pierwszy w tym sezonie World Tour (25-27 października). Później zawodnicy przeniosą się na kolejne zawody do Salt Lake City (1-3 listopada).