Dwa tygodnie wcześniej zajęła dopiero 5. miejsce w mistrzostwach świata w Danii.
- W tamtych mistrzostwach nie dopuścili mi żagla, z którym trenowałam przez poprzednie trzy miesiące. To był jak strzał w kolano - wspomina przegrany czempionat żeglarka Legii. - Okazało się, że przepisy się zmieniły, czego nie przypilnował, niestety, mój sztab trenerski. Musiałam wziąć inny, który był wolniejszy. Nawet słabsze rywalki żeglowały szybciej ode mnie.
ME w Sopocie rozpoczynały się kilka dni po MŚ.
- Trzeba się było wziąć w garść i walczyć. Poprawić prędkość. Nie całkiem zdążyłam odpocząć, ale swoje zrobili fizjoterapeuci i adrenalina na wodzie. Założyłam jeszcze inny żagiel. Próbowałam go przez cztery dni, chociaż według sztuki potrzeba czterech miesięcy. Ale głębiej się wyginał, był szybszy. Czułam siłę fizyczną, motywację, a wiatr sprzyjał tutaj lepszym. Owszem, pod względem wieku była tu tylko jedna żeglarka starsza ode mnie, ale moje plusy to doświadczenie, wiele lat spędzonych na desce i głowa ustawiona tak, by się nie spalać psychicznie.
Jej popis w Sopocie oglądała rodzina: ojciec, brat, życiowy partner i dwoje dzieci: Mariano (9 l.) i Marysia (5 l.).
- Manio pływa na małej desce i żaglu już od ubiegłego roku. Nawet śmigał ze mną przed mistrzostwami. A Marysia nauczyła się stać na desce – mówi dumna mama.
Deskarka Legii nosi dwa nazwiska. To pierwsze pozostało po argentyńskim mężu, z którym pobrali się w 2007 r., doczekali się syna, a kilka lat temu się rozstali.
- Mam nadzieję, że sprawa rozwodowa, która ciągnie się sześć lat, zakończy się w przyszłym miesiącu. Ale nazwiska chyba zachowam do końca życia. Za dużo by trzeba zmieniać w papierach – deklaruje Zofia Noceti-Klepacka.
* W ME w Sopocie Zofia Klepacka (32 l.) wyprzedziła Rosjankę Jełfutiną Brytyjkę Wilson. Wśród mężczyzn triumfował Włoch Mattia Comboni, a Radosław Furmański zajął 7. miejsce