Polacy w 15-meczowej fazie zasadniczej LN rzadko przegrywali, mimo że trener Vital Heynen w ciągu pięciu weekendów dał pograć wszystkim 26 powołanym siatkarzom, mieszał nimi jak chochlą w kotle z bigosem, a w każdym spotkaniu wystawiał inny wyjściowy skład. Mimo to bez wielkiego trudu zapewniliśmy sobie awans do Final Six.
– Jestem pod wrażeniem. Moi zawodniczy zagrali świetnie, chociaż są młodzi i wielu nie ma doświadczenia na tym poziomie. Zespół grał jednak coraz lepiej i lepiej, mimo że w każdym meczu zmieniałem skład – cieszył się Heynen, przed którym teraz decyzja o kolejnych powołaniach. – Najbardziej nie lubię tego momentu, to najgorsze dla trenera, że musi kogoś wybrać, z kimś się pożegnać – dodaje selekcjoner.
Wszystko wskazuje, że Belg już przed kilkunastoma dniami dokonał kluczowego podziału – na „kadrę A” i „kadrę B”. Ta pierwsza szykuje się obecnie w Spale do sierpniowych kwalifikacji olimpijskich i mało prawdopodobne, by Heynen na niej opierał skład na Chicago. Należy się spodziewać, że trzon zespołu wysłanego do USA na Final Six będą stanowić siatkarze, których oglądaliśmy w ostatnim turnieju fazy zasadniczej w Lipsku.