- Osiem dni bez rajdówki i już zdążyłem się stęsknić. W niedzielę o 21.00 przybyliśmy do Turcji i od razu przywitała nas temperatura 30 st. C. W dzień jest jeszcze cieplej, a w samochodzie będzie jeszcze goręcej. Przed nami krótkie testy, a w piątek początek rajdu - powiedział "Kajto".
Kierowca z ekipą przyleciał do zachodniej Turcji samolotem, a sprzęt do Marmaris dotarł przez Włochy drogą morską. Ekipa z hiszpańskiej grupy Race Seven spisała się znakomicie w szybkim tempie przygotowując samochód dla trzykrotnego rajdowego Mistrza Europy. Zadanie było niezwykle trudne bo specyfikacja dróg w Turcji jest zupełnie inna niż tych, które występowały podczas rajdu Estonii. Najważniejsze, żeby wóz był sprawny i w ciężkich tureckich warunkach spisywał się bezproblemowo. A w Turcji Kajetanowicza i Macieja Szczepaniaka czeka wcale nie łatwe zadanie. Można zaryzykować, że rajd Turcji, który w kalendarzu FIA zastąpił rajd Polski należy do najtrudniejszych.
- Z piekielnie szybkiego rajdu w Estonii przenosimy się do piekielnie wymagającej Turcji, trudnej dla sprzętu i dla załogi. Dla nas ze względu na wysokie temperatury, a dla rajdówki przez bardzo dużą ilość dziur, wyboi i mnóstwo ostrych kamieni. Czyni ten rajd trudnym również dla opon - dodał trzykrotny mistrz Europy.
Co prawda dla kibiców i turystów rajd w okolicy kurortu Marmaris należy do najpiękniejszych do oglądania, to już dla załóg jest prawdziwym przekleństwem. Wielu świetnych kierowców połamało sobie tam zęby. Za oknem piękna pogoda i urocze widoki, ale trzeba walczyć i bardzo uważać. Droga do sukcesu jest bardzo wyboista.
- Wiemy jak tam wygrywać, ponieważ w zeszłym roku tego dokonaliśmy. Odcinki mają niewielkie średnie prędkości, jednak na pewno można zebrać tam nie tylko dużo doświadczenia, ale i pokory. To rajd najbardziej loteryjny i najmniej przewidywalny w całym kalendarzu mistrzostw świata - podsumował Kajetanowicz.