Na te zawody kibice żużlowi czekają cały rok. Także i tym razem wypełniony 50 tysiącami kibiców Stadion Narodowy odleciał już podczas prezentacji zawodników, a potem raz po raz podczas biegów. W dzielnicach Warszawy sąsiadujących ze Stadionem Narodowym już na kilka godzin przed zawodami niemal nie dało się zaparkować, ponieważ kibice żużlowi zjechali do stolicy z całej Polski.
Jack Holder zwycięzcą Grand Prix Polski. Patryk Dudek na podium
Wszyscy liczyli na pierwsze w historii zwycięstwo Bartosza Zmarzlika na Narodowym. Najlepszemu żużlowcowi świata sztuczny tor w Warszawie nigdy nie pasował. Wywalczał w przeszłości wprawdzie miejsca na podium, ale nigdy nie wygrał. Sam nie mówił tego otwarcie, ale widać było, że mocno nastawia się na przełamanie tej złej passy.
Trudno powiedzieć, czy Zmarzlik od początku tegorocznego Grand Prix był spięty, czy też nie do końca dobrze spasował motocykl z torem, bo jeździł słabo. W dwóch pierwszych biegach wywalczył zaledwie punkt, potem zmienił jednak motocykl, był trochę szybszy i zajął już drugie miejsce.
Pod koniec fazy zasadniczej Zmarzlik „ogarnął się” i zdołał awansować do biegu barażowego, ale to był jego maks tego wieczoru. Musiał obejść się smakiem i do finału nie awansował.
W przeciwieństwie do dwójki Polaków, którzy wygrali oba biegi barażowe. Najpierw Dominik Kubera, a potem Patryk Dudek dali pokaz kapitalnej jazdy i zameldowali się w finale. W nim byli jednak cieniem dla piekielnie szybkich tego wieczoru Brady’ego Kurtza i Jacka Holdera. Final wygrał Holder, przed Kurtzem i Dudkiem.
Takich sytuacji chce się zawsze uniknąć podczas Grand Prix, ale wypadki są niestety nieodłącznym elementem żużla. Podczas Grand Prix Polski w Warszawie bardzo poważny wypadek zaliczył Jason Doyle. Potrzebna była interwencja karetki, żużlowiec długo nie podnosi się z toru.
Wypadek Jasona Doyle'a podczas Grand Prix Polski
Do wyścigu numer 15 w Grand Prix Polski wszystko rozgrywało się zgodnie z planem. Zawody płynęły szybko, nawet nieco nudno. Jednak właśnie w piętnastej gonitwie straszny wypadek miał Jason Doyle. Australijczyk stracił panowanie nad motocyklem i z wielkim impetem uderzył w bandę okalającą tor. Uderzenie było tak mocne, że Doyle długo nie podnosił się z toru.
Do żużlowca od razu podbiegły służby medyczne. Ratownicy długo go badali, ale niestety Doyle wciąż się nie podnosił. W końcu na tor wyjechała karetka. Po kilkunastu minutach Australijczyk trafił na nosze i karetką został wywieziony z toru.
Pierwsze informacje mówią o tym, że Doyle jest przytomny, ale uskarża się na silny ból. Mówi się o złamaniu nogi u byłego mistrza świata. Miejmy nadzieję, że Australijczyk pod opieką lekarzy w szpitalu szybko dojdzie do siebie i wróci do zdrowia.