Rywalizacja na Circuit Paul Ricard podczas 24-godzinnego wyścigu Bol d'Or była cały czas bardzo zacięta. Na sześć godzin przed metą stawce przewodził Mike Di Meglio. Wtedy jednak jego motocykl uległ awarii. Z maszyny zaczął wyciekać olej, a usterka okazała się wyjątkowo tragiczna w skutkach. Jadący za plecami lidera Loris Baz i Erwan Nigon nie potrafili złapać przyczepności i po przejeździe przez śliską część toru wylądowali na bandach. To jednak nie było najgorsze. Chwilę później nad obiektem pojawiły się gęste kłęby dymu, a w feralnym miejscu wybuchł ogromny pożar.
Okazało się, że motocykle poszkodowanych po prostu wybuchły. Kibice zamarli, wydawało się, że zawodnicy będą cierpieć pośród ognistej pułapki. Na szczęście jednak szybko się z niej wydostali i w cudownych okolicznościach ze zdarzenia wyszli bez szwanku. Wszystkie zespoły wycofały się z dalszej jazdy i straciły niepowtarzalną szansę na triumf w prestiżowych zawodach.
Skorzystał na tym polski team. Tuż za plecami Vincenta Philippe'a, Etienne'a Massona i Gregga Blacka z Suzuki Endurance Racing Team uplasowała się bowiem załoga Wójcik Racing Team w składzie: Gino Rea, Christoffer Bergman i Axel Maurin.
Polecany artykuł: