Nelson: Kubica to wydarzenie roku w F1

2008-11-05 6:00

Już po raz drugi z rzędu Nelson Piquet (56 l.), trzykrotny mistrz świata F1, specjalnie dla nas przyznaje sezonowe nagrody.

Sam jeździłem wiele lat, setki wyścigów widziałem na własne oczy z trybun lub przed telewizorem, ale żeby wywalczyć mistrzostwo na kilkadziesiąt metrów przed metą? Wciąż nie mogę w to uwierzyć. I na pewno nie chciałbym być teraz w skórze Felipe Massy (27 l.). Na początku sezonu krytykowałem Massę za amatorskie błędy, ale on na ten tytuł swoją dalszą jazdą zasłużył w stu procentach. Szkoda mi Brazylijczyka, ale z drugiej strony muszę pochwalić Hamiltona (23 l.). Lewis wyciągnął wnioski sprzed roku, na samym końcu dopisało mu ogromne szczęście i to, co stracił rok temu, teraz odzyskał w równie niespotykany sposób. Jeśli każdy kolejny sezon będzie dramatyczniejszy od poprzedniego, to aż boję się myśleć, co wydarzy się za 12 miesięcy.

Nelson za wydarzenie roku – Robert Kubica (24 l.)
W 2007 roku cudem uniknął śmierci, rok później wraca na ten sam tor w Montrealu i odnosi swoje pierwsze zwycięstwo w Formule 1. Ta historia to gotowy scenariusz na film. Robert Kubica po tym wyścigu zagościł w fotelu lidera klasyfikacji, do przedostatniej GP w Chinach liczył się w walce o mistrzostwo, a przed GP Brazylii miał duże szanse na trzecie miejsce. Nie udało się, zabrakło jednego punktu, ale to był  supersezon w jego wykonaniu. zarówno Robert, jak i kibice w Polsce muszą pamiętać, że dokonał tego w bolidzie znacznie słabszym od aut McLarena czy Ferrari. I to jest najlepszy dowód na to, że stać go na wszystko.

Nelson za największy postęp – Sebastian Vettel (21 l.)
W tej kategorii nie było wątpliwości. Kto by pomyślał, że kierowca, który sezon rozpoczął od czterech nieukończonych wyścigów, będzie jednym z największych wygranych tego roku. Niemiec triumfując na Monzie, został najmłodszym zwycięzcą wyścigu w historii F1 i tego raczej prędko nikt mu nie odbierze. Ciekawe, czy w ekipie BMW Sauber żałują, że tak łatwo oddali Vettela w ręce rywali…

Nelson za najefektowniejszą pogoń – Nick Heidfeld (31 l.)
Pościg Heidfelda podczas Grand Prix Belgii – to było coś! Niemiec w odpowiednim momencie zmienił opony na deszczowe i na kilku okrążeniach wyprzedził całe stado innych kierowców. Do mety dojechał trzeci, potem jeszcze ukarano Hamiltona i ostatecznie partner Kubicy z BMW zajął drugie miejsce. Takie wyścigi przechodzą do historii, a deszcz jest najlepszą gwarancją olbrzymich emocji w F1. Zresztą niepotrzebne są straszne ulewy – w niedzielę w Brazylii pod koniec lekko pokropiło i to zadecydowało o tytule mistrza.

Nelson dla największego pechowca – Felipe Massa (27 l.)
Tutaj mogę podać tylko jedno nazwisko – Massa. Sport jest na tyle okrutny, że może się okazać, że Felipe już nigdy więcej nie będzie tak blisko tytułu. Tego mu oczywiście nie życzę, ale gdyby tak się stało, mój rodak do śmierci nie zapomni wydarzeń z 2 listopada 2008 roku. Jeśli dodamy do tego, że wygrał w tym roku najwięcej wyścigów ze wszystkich – sześć, i że na Węgrzech, gdzie zdecydowanie prowadził, nawalił mu silnik na trzy okrążenia przed metą, to naprawdę nie pozostaje nic innego niż współczucie.

Nelson za całokształt – Lewis Hamilton (23 l.)
W paddocku zdecydowana większość kierowców nie darzy go sympatią, kilka razy spotkał się ze strony kibiców z atakami rasizmu, ale mimo wszystko wywalczył tytuł mistrzowski. Lewis Hamilton zrobił to prędzej niż Ayrton Senna, Michael Schumacher i cała reszta legend tego sportu. Jeździ agresywnie, czasem bezmyślnie, ale skoro to przynosi efekty, to czemu to zmieniać? Czy to się komuś podoba, czy nie, Brytyjczyk może w kilku najbliższych latach zdominować rywalizację w F1.

Najnowsze