Miał prawie wszystko, by zrobić karierę w czarnym sporcie – pieniądze na sprzęt, a także żużlowe nazwisko. Zabrało talentu i samozaparcia. Jeszcze na początku tego roku wybrano go kapitanem Polonii Bydgoszcz, teraz zdecydował o końcu kariery. Dlaczego?
Jak się dowiedzieliśmy, Gollob śmiertelnie obraził się na właściciela Polonii Bydgoszcz, czyli… swojego dziadka Władysława Golloba. Poszło o to, że młodzian za wszelką cenę chciał odejść z klubu, bo nie uśmiechała mu się jazda w 2. lidze. Dziadek nie wyrażał na to zgody, zasłaniając się ważnym kontraktem. Oskar odpowiedział odmową jazdy w kilku spotkaniach. W podjęciu decyzji o zakończeniu kariery "pomógł" też straszny wypadek na torze, w którym wziął udział w niedzielę.
Jeszcze kilka lat temu Oskar był zakochany w żużlu. - Chciałbym przede wszystkim jeździć tak długo jak wujek. To jest wielki sukces - lata jazdy, rywalizacji, zawodów, wylewanego potu. A sukcesy przyjdą same, jeżeli będę pilnie trenował – mówił 4 lata temu „Super Expressowi”.
Pomagali mu najbliżsi, przed tym sezonem kupiono silniki od Daveya Watta, Jonasa Kylmaekorpiego i Jasona Doyle’a. Jemu brakowało jednak zapału i determinacji, a pasja do żużla zaczęła gasnąć. Zaczął bawić się w interesy. Otworzył klub w Bydgoszczy, który niedługo później zamknął, bo nakazał mu to wujek – Tomasz Gollob. Teraz zaczyna biznes restauracyjny, planuje też przeprowadzkę do Warszawy.
To nie koniec jego pomysłów. Ostatnio stwierdził, że podobnie jak mama, która jest malarką, ma duszę artysty. Oznajmił, że rozpoczyna karierę piosenkarza. Ma już ponoć przygotowane nowe aranżacje hitów Dawida Kwiatkowskiego, czyli idola nastolatek. Ciekawe, czy na estradzie pójdzie mu lepiej, niż na żużlowym torze.