Jedni mogli go lubić, inni nie. W życiu osobistym też nie był wzorem, stąd zapewne rozwód z wieloletnią małżonką Brygidą. Ale Tomasz Gollob przez lata udowadniał, że wielkie sukcesy, jakie odniósł w żużlu, nie przysłoniły mu tego, co w życiu najważniejsze - pomagania tym najbardziej potrzebującym.
Nigdy nie można było o nim powiedzieć, że do głowy uderzyła mu woda sodowa. Bo swoją działalnością charytatywną zawsze zamykał usta krytykom i nieżyczliwym mu ludziom. Dlatego teraz, gdy w wyniku dramatycznego wypadku jego zdrowie i sprawność fizyczna w przyszłości są mocno zagrożone, tym mocniej trzeba trzymać za niego kciuki.
Bo sam zawsze robił wszystko, by tylko chociaż w małym stopniu ulżyć tym naprawdę cierpiącym. Chętnie dzielił się pieniędzmi i wpłacał je na różne cele charytatywne, wystawiał różne przedmioty na aukcje, z których zysk miał iść na najbardziej potrzebujących. Jak chociażby w zeszłym roku podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, gdzie jego żużlowy kombinezon zlicytowano za blisko osiem tysięcy złotych. Dla WOŚP oddał także złoty medal drużynowych mistrzostw Polski, a nawet motocykl.
Ale jego lista charytatywnych działań jest o wiele dłuższa. Gdy wydał książkę pt. "Testament Diabła", część z jej dochodu (blisko dwadzieścia tysięcy złotych) przekazał na diagnostykę i leczenie dzieci z autyzmem. - Zdecydowałem się przeznaczyć na pomoc dzieciom z autyzmem dwa złote z każdego sprzedanego egzemplarza mojej książki. Uważam, że tak trzeba. Pieniądze trafią do Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym SEZAM w Grudziądzu i moim zdaniem będą to bardzo dobrze ulokowane środki - mówił rok temu Gollob w rozmowie z "Faktem". Kilka lat wcześniej na aukcję wystawił swój motocykl, a cała zapłacona za niego kwota miała wpłynąć na konto hospicjum im. świętego Kamila w Gorzowie Wielkopolskim. Z kolei w 2015 roku na licytację przekazał swoje zdjęcia z autografami, z których zysk został przekazany na leczenie chorego na białaczkę Andrzeja przebywającego pod opieką Collegium Medicum w Bydgoszczy.
Duży wpływ na jego chęć niesienia pomocy dzieciom miała matka - wychowanka domu dziecka. - Ja jestem dzieckiem z takiego domu. I bardzo dobrze się tam czułam. Moim marzeniem było, żeby Tomek pomógł takim dzieciom, jakim ja kiedyś byłam. I on to robi. Ma serce. To dobry człowiek - mówiła pani Czesława Gollob w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
To właśnie m.in. dzięki niej siedmiokrotny mistrz świata na żużlu wielokrotnie wspierał domy dziecka. W 2008 roku na konto jednego z nich przekazał 120 tys. dolarów - nagrodę, jaką zdobył za wygranie prestiżowego biegu Super Prix. Wychowankowie jednej z takich placówek mogli też liczyć na fundowane przez Golloba coroczne wakacyjne wyjazdy do szwedzkiego Vastervik.
46-latek wielokrotnie udowadniał, że jest nie tylko świetnym sportowcem, ale też wielkim człowiekiem. Dlatego trzeba trzymać kciuki, że zdoła wrócić do zdrowia i dalej pomagać tym, którzy tego najbardziej potrzebują.