„Super Express”: - Pół roku minęło od powrotu na tor po zawieszeniu za stosowanie dopingu. Da się o tym zapomnieć?
Patryk Dudek: - W tym temacie jest już wszystko „pozamiatane”, było, minęło i nie wróci. Nie jestem człowiekiem, który rozpamiętuje przeszłość. Wolę patrzeć na to, co przede mną, bo sezon zbliża się wielkimi krokami.
- Nie wierzę, że nie miałeś traumy.
- U mnie to krótka piłka – zagrało się meczyk na playstation i zapomniało o problemach. Dlaczego miałem przejmować się tym, na co nie miałem wpływu? Trzeba było odbębnić zawieszenie i tyle.
- W trakcie przymusowej przerwy zniknąłeś z listy największych talentów polskiego żużla. Czujesz presję, żeby wrócić na szczyt?
- Presja zawsze jest. Teraz mówi się, że mam być jednym z trzech liderów Falubazu w tym sezonie. Więc w założeniu ciśnienia nie ma, a jednak się je odczuwa. To wszystko zależy od mediów: sposób, w jaki pisze się o zawodniku determinuje to, czy będzie czuł presję czy nie. Ale podkreślam – umiem sobie z nią radzić, takie życie (śmiech).
- Okres przygotowawczy do sezonu w pełni. Dosiadłeś już motocykla?
- Jeszcze nie, wszystko musi się odbyć spokojnie. Jestem w trakcie kompletowania sprzętu, który jest już prawie gotowy. Czekam tylko na nowe obszycia motocykla i będzie git (śmiech). A jeśli chodzi o treningi, to z ćwiczenia siły już rezygnuję. To czas, kiedy trzeba bardziej pracować nad szybkością i rozluźnieniem się na treningach. Na jazdę na motocyklu żużlowym przyjdzie czas, na razie trenuję na Pit bike'u.
- Na czym taki trening polega?
- Pit bike to motocykl crossowy, tyle że o wiele mniejszy. Wygląda trochę niepozornie, jak rower BMX albo motorynka, ale ma aż 140 ccm mocy. Jest bezpieczniejszy. Zawodnik jest tylko jakieś 20 centymetrów nad ziemią, więc jak spadnie, nie zrobi sobie wielkiej krzywdy.
- Ile silników przygotowałeś na sezon?
- Będzie ich chyba z osiem, w tym trzy nowe, więc będzie z czego wybierać. Wszystko mam posegregowane. Część to silniki treningowe, dwa mam odłożone na początek sezonu. W trakcie rozgrywek będę już wiedział, które są najlepsze.
- Na co stać Falubaz i ciebie w tym sezonie?
- Nie wiem, nie lubię bawić się we „wróżbitę Macieja” (śmiech). To już ocenią fachowcy. Ja liczę na bezpieczny i zdrowy sezon, a reszta przyjdzie sama. Dążę do tego, żeby jeździć jak najlepsi, żeby kiedyś zdobyć mistrzostwo świata. Moim idolem od dzieciństwa jest Mark Loram. Dla mnie Brytyjczyk to legenda, robił tak niesamowite akcje na torze, że warto brać z niego przykład.
- Widzisz w sobie jeszcze jakieś rezerwy?
- Zaskoczę, ale ja tych rezerw nie widzę. Jak dostanę dobry sprzęt od pana mechanika, „przeczytam” go, to będzie dobrze. Mogę popracować tylko nad szczęściem, na które nie mam zbyt dużego wpływu. W ogóle uważam, że nasza dyscyplina bardzo upodobniła się do skoków narciarskich. W jednym sezonie zawodnik ma wielką formę, a za rok jest cieniem samego siebie.
- Tomasz Gollob mówi jednak, że żużel upodabnia się do formuły 1 – prawie wszystko teraz zależy od sprzętu.
- Zgadza się, trzeba być doskonale spasowanym sprzętowo. Ale jednak troszkę zależy też od „dnia” zawodnika.
Pit bike
Mały, lekki minicross ze sporymi możliwościami tuningowymi, nie wymagającymi udziału specjalistycznych serwisów. Wyposażony jest w niezawodny silnik o bardzo prostej konstrukcji. Głównym atutem Pit bike'a jest wysoka jakość oraz niezawodność. Cena to około 3 000 zł. Najczęściej spotykana wersja ma silnik o pojemności 140ccm i moc do 15 KM.