Po walce Kliczko - Briggs: amerykański bokser przeżył własną śmierć

2010-10-20 14:00

Tych, którzy martwili się, że stało się z nim coś strasznego, Shannon Briggs (38 l.) wczoraj uspokoił. Na Facebooku zamieścił krótką informację z trzema wykrzyknikami: "Żyję!!!". Dodał do niej podziękowania dla "dobrych lekarzy i ludzi z Hamburga".

Amerykanin cieszy się, że żyje po zainkasowaniu aż 171 straszliwych uderzeń od Witalija Kliczki (39 l.), ale może już nigdy nie pojawić się w ringu. Doznał bowiem - jak wykazały wstępne badania w klinice uniwersyteckiej w Hamburgu - co najmniej czterech obrażeń: złamania nosa, złamania lewego oczodołu, pęknięcia błony bębenkowej w lewym uchu oraz zerwania ścięgien i muskułów w bicepsie lewej ręki.

Pierwszą operację (zerwanych ścięgien i muskułów) ma już Briggs za sobą, następne - nie wiadomo, ile ich będzie - przewidziane są na najbliższe dni.

Żona Briggsa - fotomodelka Alana - jest w szoku. Odwołała wszystkie swe biznesowe spotkania i pozostaje wraz z dwojgiem przyjaciół przy łóżku męża.

Briggs broni swego trenera Hermana Caicedo, który nie rzucił ręcznika na znak poddania i naraził go na straszliwe lanie z rąk "Doktora Młota". "On chciał mnie poddać, ale tej opcji ja w ogóle nie brałem pod uwagę. Mam nadzieję, że wszystkim pokazałem, że mam do walki serce lwa" - argumentuje Briggs.

Najnowsze