Wilder miejsce na obronę pasa wybrał nieprzypadkowo. Walczył w rodzinnej Alabamie i sprawił swoim kibicom wiele radości. Choć zaczęło się sensacyjnie. Molina już w trzeciej rundzie porzucił defensywny styl, ruszył na rywala i nieoczekiwanie był o krok od powalenia amerykańskiego giganta. Ten zdołał jednak uspokoić sytuację i wytrzymał do końca starcia.
Szpilka - Quezada. Andrzej Kostyra: To niepoważny pojedynek
A chwilę później rozpoczął szturm. W czwartej rundzie raz. W piątej dwa razy. Molina obrywał i lądował na deskach. Bombardowanie 29-letniego mistrza świata przerwał dopiero kolejnym atakiem. Tyle że podobna strategia musiała się zemścić. Musiała, bo 33-letni pięściarz z Teksasu mocno odczuł trzy knockdowny. I właśnie czwarty miał się okazać ostatni. Prawy prosty Wildera rozbił gardę przeciwnika i zmusił sędziego do przerwania pojedynku.
Dla Wildera to 33. nokaut w 34. walce. Pierwsza skuteczna obrona pasa. I 29-latek nim na dobre zaczął cieszyć się sukcesami, stanął przed trudnym dylematem. Dalej obijać mniej znanych rywali, czy zaryzykować? Spróbować powalić legendę? Zmierzyć się z Władimirem Kliczko?
W kuluarach wspomina się, że Ukrainiec ma ochotę zunifikować wszystkie najważniejsze pasy mistrzowskie. Jeśli tak, Wilder musi być jego następnym celem. Chyba że ten postanowi najpierw powalczyć z Tysonem Furym - brytyjskim gwiazdorem wagi ciężkiej.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail