Mosley nosi przydomek Słodki. Sobotnia noc w Las Vegas była jednak dla niego bardzo gorzka. Amerykanin zapowiadał sensacyjne zwycięstwo, ale od najlepszego boksera świata dostał straszne lanie i tylko cudem nie doznał pierwszej w karierze porażki przez nokaut.
Siła i szybkość
- W życiu czegoś takiego nie widziałem. Ależ to była siła i szybkość - nie mógł się nadziwić Mosley. - Manny bez dwóch zdań jest najlepszym bokserem świata bez podziału na kategorie wagowe. Jest wręcz niesamowity!
Trudno się dziwić słowom Mosleya. Amerykanin był świetnie przygotowany, dał z siebie wszystko, jednak na "Pac Manie" nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Po serii ciosów Filipińczyka w trzeciej rundzie Mosley znalazł się na deskach i tylko dzięki ogromnemu doświadczeniu zdołał wstać i dotrwać do końcowego gongu.
Sędzia przeprasza
- Chciałem, żeby to była lepsza walka, ale od nokdaunu w trzeciej rundzie Mosley tylko uciekał. Co ja mogę poradzić na to, że przeciwnik nie chce podjąć walki? - retorycznie pytał Pacquiao po jednogłośnym werdykcie na oczach 16 500 widzów w kasynie MGM Grand. Punktacja sędziów 120-108, 120-107 i 119-108 oznacza, że Filipińczyk wygrał wszystkie rundy. Nie przeszkodziło mu nawet szokujące liczenie w 10. rundzie, po odepchnięciu i podstawieniu nogi przez Mosleya. Po walce sędzia Kenny Bayless przeprosił i przyznał, że się pomylił, licząc Pacquiao.
Świat czeka teraz na pojedynek dwóch najlepszych bokserów świata: "Pac Mana" z Floydem Mayweatherem Juniorem (34 l.), niepokonanym w 41 walkach.
- Nie przejmuję się tym starciem, jestem zadowolony z tego, czego dokonałem w boksie. Walczę, bo chcą tego kibice - podkreśla Pacquiao, któremu sobotniego zwycięstwa gratulowała między innymi słynna Paris Hilton, ekscentryczna dziedziczka hotelarskiej fortuny.