Justin Thomas był popularną postacią w swoim rodzinnym mieście. Karierę zawodową rozpoczął później niż inni pięściarze, ale straty w czasie nadrabiał niesamowitym zaangażowaniem na treningach. Nie bał się żadnego rywala i jak powiedział jego trener dla amerykańskich mediów, nigdy nie odrzucił propozycji walki, nawet z dużo silniejszym rywalem.
Od 2012 roku na zawodowych ringach stoczył 24 walki. 19 padło jego łupem, a w 5 został pokonany. - Gdy tylko słyszał gong zamieniał się w ringową bestię. Ale w prywatnym życiu był dużym misiem - powiedział L.J. Morvant, szkoleniowiec Thomasa. Pięściarz często pomagał dzieciom z biednych rodzin i organizował treningi dla młodzieży.
W planach miał stoczenie kolejnej walki. Tych planów nie będzie mu dane zrealizować. Thomas zginął we wtorkową noc. Gdy wychodził z baru i kierował się do swojego samochodu nieznany sprawca otworzył w jego kierunku ogień. Obrażenia okazały się zbyt poważne i życia pięściarza nie udało się uratować. Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie.