Dla Szpilki była to pierwsza walka po powrocie do wagi junior ciężkiej. Wiadomo było, że nie będzie to spacerek, ponieważ Radczenko pokazał się już z dobrej strony między innymi w walce z Krzysztofem Głowackim, posyłają go na deski.
Początek walki nie zapowiadał tak trudnej przeprawy dla Szpilki. Problemy zaczęły się od trzeciej rundy. Wtedy "Szpila" wylądował na deskach po raz pierwszy. Szybko się podniósł, ale przyjmował coraz więcej ciosów. W piątej rundzie Polak znów był liczony... W końcówce Szpilka ruszył do ataku i niewiele brakowało, by Radczenko padł na deski. Ukrainiec wytrzymał i wydawało się, że wygra na punkty. Tymczasem sędziowie punktowi wskazali na zwycięstwo Szpilki (95:93, 94:94, 95:92), co według wielu było skandaliczną i krzywdzącą decyzją.
Szpilka miał inne zdanie na ten temat. - Werdykt? Uważam, że wygrałem. (...) W ringu wygrywałem każdą rundę, oprócz tego nokdaunu. Pamiętam jeden nokdaun na pewno. Drugi? To nie był nokdaun. Wstałem i patrzę na niego, o co chodzi... - powiedział tuż po pojedynku z Radczenką.