Janik postawił na przygotowanie wytrzymałościowe. Trenował w górach, gdzie nie obyło się bez przygód.
- Z kolegą Irkiem Zakrzewskim pięć razy wbiegaliśmy na Śnieżkę. Raz, gdy byliśmy w górach, zrobiło się ciemno, pojawiły się chmury i zgubiliśmy drogę. Księżyca nie było widać, śnieg po kolana i tak błądziliśmy kilka godzin - wspomina Janik.
- Innym razem byłem sam i też źle skręciłem. Telefon mi zamarzł, więc nie miałem jak zadzwonić. Zamarzły mi również ręce. Przestraszyłem się, że dłoń odmroziłem, bo pięści nie mogłem otworzyć. Musiałem jeść śnieg, bo nie miałem zapasów. To była prawdziwa walka z samym sobą, więc wyrabiałem nie tylko formę, ale i charakter - dodaje Janik, który biegał też w Alpach na wysokości 2400 metrów. - Tam było już spokojniej, tylko ludzie dziwnie patrzyli, gdy wjeżdżałem wyciągiem bez nart i deski snowboardowej.
Polak ma na koncie 24 wygrane i 1 porażkę. Buchholz - 23 zwycięstwa i 5 przegranych.
- Szesnaście walk wygrał przez nokaut, więc ma czym uderzyć. Nie mogę być dla niego łatwym celem. Muszę atakować lewą ręką, a potem schodzić z linii ciosu i nie wdawać się w bijatyki. Niemiec jest chaotyczny i często zmienia pozycję. Należy więc boksować ostrożnie i dojrzale. Chcę go najpierw zmęczyć, a potem znokautować - podsumowuje Janik.