Lucjan Trela urodził się Turbi, przez całe życie związany był z sekcją bokserską Stali Stalowa Wola. W 1968 roku na igrzyskach olimpijskich w Meksyku, zasłynął tym, że jako jedyny zawodnik przegrał niejednogłośnie na punkty z późniejszym mistrzem olimpijskim, a w dalszych latach zawodowym mistrzem świata, Amerykaninem George'em Foremanem. Była to jedyna walka w tym turnieju, której Foreman nie wygrał przed czasem. Ponadto Trela dwukrotnie startował także w mistrzostwach Europy, w obu przypadkach odpadając w ćwierćfinale.
Filigranowy bo mierzący 172 centymetry wzrostu pięściarz, zakończył karierę z bardzo dobrym bilansem walk - 220 wygrał, 11 zremisował, 44 przegrał. Po zakończeniu kariery szkolił młodych bokserów. Od kilku lat chorował, a przed Bożym Narodzeniem trafił do szpitala w Stalowej Woli, gdzie 12 lutego zmarł. Podczas ostatniego pożegnania ksiądz podkreślił, że Lucjan Trela był wspaniałym bokserem, ale przede wszystkim był dobrym człowiekiem. - Życie każdego z nas, jak życie Lucjana to ciągła walka na ringu. Często upadamy od ciosów, które ciężko nam przyjąć, ale musimy tak jak Lucjan umieć się podnieść i walczyć dalej. Do końca jak swoją walkę do końca prowadził Lucjan Trela - powiedział duchowny.
W ostatniej drodze Lucjana Treli towarzyszyli mu koledzy i przedstawiciele świata boksu. Wśród żałobników pojawili się przyjaciele z młodości którzy również zajmowali się boksem. Pięściarza żegnali m.in. Edward Durda, Rafał Weber, Stanisław Szado, bracia Roman i Jan Gotfryd , szef podkarpackiego związku bokserskiego Zbigniew Szmigiel, oraz Rzecznik Prasowy Polskiego Związku Bokserskiego Janusz Stabno.