Shim Suk-hee, mistrzyni olimpijska w short-tracku z Soczi przez wiele lat była ofiarą przemocy ze strony swojego "mentora". Sprawa wyszła na jaw dopiero w styczniu tego roku. Media ujawniły, że w kadrze Korei Południowej doszło do skandalicznych praktyk, które stosował Cho Jae-beom.
Trener już wcześniej przyznał się do znęcania się i używania siły wobec trzech innych zawodniczek. Cho tłumaczył to jako motywację do cięższej pracy. Został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności, ale odwołał się od wyroku. W poniedziałek doszło do przesłuchania Shim Suk-hee. Zeznania mistrzyni olimpijskiej szokują.
21-latka powiedziała, że była ofiarą przemocy od 7 roku życia. - Jego zachowanie nabierało na sile wraz z moim dojrzewaniem. Wszystko zaczęło się, gdy miałam 7 lat - wyjawiła koreańska zawodniczka. Cho Jae-beom był brutalny w swoim zachowaniu. - Często mnie bił i obrażał. Pewnego razu uderzał mnie kijem do hokeja i połamał mi palce. Przed igrzyskami kopnął mnie w głowę i pchnął tak mocno, że pomyślałam, że mogę umrzeć - powiedziała złota medalistka z Soczi.
Dodała również, że cierpi na depresję i zespół stresu pourazowego. Jej zeznania musiały być kilkakrotnie przerywana, bowiem Koreanka nie potrafiła powstrzymać łez. Shim Suk-hee ponownie musiała przeżywać ten dramat. Podczas sprawy, która doprowadziła do skazania trenera również musiała zeznawać.