Leja po pierwszej serii był dopiero 22. W Zakopanem błyszczeli inni. Wśród biało-czerwonych, szósty po pierwszym skoku Paweł Wąsek. Prowadził Austriak Maximilian Steiner, przed Stefanem Huberem i Julianem Hahnem.
Prawdziwe emocje miały się jednak dopiero rozpocząć. Najpierw bombę odpalił Bartosz Czyż. 138 metrów dało mu ostatecznie szóstą pozycję. Leja zakasował jednak wszystkich konkurentów. Odleciał na 141 metrów - ledwie pół metra bliżej od rekordu obiektu Kamila Stocha! - i otarł się o podium. Polak przegrał tylko ze Steinerem oraz Huberem, a także trzecim zawodnikiem z Austrii, Maximilianem Rupitschem. Co ciekawe, Krzysztof Leja nie jest nawet zawodnikiem kadry PZN.
FIS Cup to trzecie po względem ważności zawody w skokach narciarskich. Większym prestiżem cieszą się tylko: Puchar Kontynentalny oraz Puchar Świata.