Turniej WTA 250 w Warszawie ma być świętem polskiego i światowego tenisa, ale przed startem eliminacji w głównej drabince znalazły się zaledwie dwie Polki. Wszyscy kibice nie mogą się już doczekać występu Igi Świątek przed własną publicznością, a dziką kartę od organizatorów otrzymała Maja Chwalińska. Jest to zdecydowany regres względem poprzedniego roku, kiedy rywalizacja dość niefortunnie toczyła się na mączce. Tym razem organizatorzy zadbali o twardą nawierzchnię, ale nie przełożyło się to na zainteresowanie Magdy Linette i Magdaleny Fręch. Głównie ich brak kłuje w oczy kibiców, bo obie bez problemu dostałyby się do turnieju ze względu na ranking, ale podjęły inną decyzję. Zresztą Fręch zagrała rok temu w Warszawie, jednak tym razem szybko wyjaśniła, że leczy jeszcze uraz po Wimbledonie. W dyskusję o absencji drugiej i trzeciej rakiety Polski włączył się nawet Tomasz Świątek, który jest organizatorem warszawskiego turnieju. Przyznał on, że żałuje takiego scenariusza, ale nie miał na to żadnego wpływu i to tenisistki podjęły decyzję. Teraz, po kilku dniach, wyjaśniło się, co kierowało Magdą Linette.
Magda Linette przekazała kibicom łamiącą serce wiadomość
25. tenisistka świata zorganizowała ostatnio w mediach społecznościowych specjalną serię pytań i odpowiedzi. Nie jest zaskoczeniem, że kibice dociekali powodów absencji ulubienicy w domowym turnieju. "Dlaczego nie będzie cię na turnieju w Warszawie?" - spytało pewnie wielu z nich, a Linette postanowiła wreszcie wyjaśnić swoją decyzję.
"Z tego samego powodu, przez który zrezygnowałam z turnieju w Waszyngtonie. Muszę zadbać o swoje zdrowie, dlatego nieprędko zobaczycie mnie na korcie" - poinformowała 31-latka. Jej wpis brzmi naprawdę poważnie i trudno powiedzieć, kiedy tenisistka planuje wrócić do gry. Najważniejsze jest teraz wyleczenie urazu, z którym zmaga się po intensywnym okresie rywalizacji na trawie.