Rok temu Francesca Schiavone sensacyjnie wygrała turniej jako dopiero 17. zawodniczka świata. Dziś Włoszka znów zagra w finale, ale teraz o sensacji nie może być mowy. Tenisistka z Mediolanu awansowała na 5. miejsce w rankingu i wciąż stara się poprawiać swoją grę. O radę poprosiła spotkanego w Paryżu Matsa Wilandera (47 l.), zwycięzcę 7 turniejów wielkoszlemowych. I co usłyszała? - Żeby grać jeszcze lepiej, musisz bardziej nienawidzić rywalki - stwierdził szwedzki mistrz.
Przeczytaj koniecznie: Tenis, Roland Garros. Maria Szarapowa gromi Niemkę Petković
Tylko jak tu nienawidzić Na Li (29 l.), jednej z najsympatyczniejszych zawodniczek w światowym tenisie? Pierwsza w historii Chinka, która zagra w paryskim finale, niemal zawsze jest uśmiechnięta. Także z uśmiechem na twarzy wyjaśniała, czemu... zwolniła męża. - Po finale Australian Open (przegranym 6:3, 3:6, 3:6 z Kim Clijsters - przyp. red.) coś w mojej grze się zacięło, cztery kolejne turnieje zakończyłam na pierwszej rundzie - mówi Chinka, której trenerem był Jiang Shan, z którym w 2006 roku wzięła ślub. - Czułam, że czas na zmiany. Jestem doświadczoną zawodniczką i wiedziałam dokładnie, czego potrzebuję.
W kwietniu Li zaczęła pracować z duńskim trenerem Michaelem Mortensenem i efekty przyszły błyskawicznie: półfinał w Rzymie, półfinał w Madrycie, a teraz finał wielkoszlemowego Roland Garros. - To dla mnie spełnienie marzeń. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dotrę w Paryżu tak daleko - mówi wzruszona Chinka, która z mężem rozstała się tylko zawodowo: Jiang Shan zdziera gardło, dopingując żonę z trybun.
Patrz też: French Open. Zdzierstwo w Paryżu - ceny pamiątek na Roland Garros
Schiavone męża nie ma, ale nie przeszkadza jej to w stosowaniu nietypowej formy dopingu. - Seks przed meczem tenisowym jest nie tylko dozwolony, ale wręcz wskazany dla kobiet, bo pozytywnie wpływa niemal na wszystko - stwierdziła Włoszka.