Kilka minut po porażce Williams chciała natychmiast przejść na obowiązkową konferencję prasową. Główna sala była jednak zajęta, bowiem trwała konferencja z udziałem ubiegłorocznego finalisty, Austriaka Dominica Thiema. Serena powiedziała więc, żeby umieścić ją w innej, mniejszej sali, ale bez zwłoki.
Tymczasem sale boczne także były zajęte. Zniechęcona Amerykanka ruszyła więc w kierunku wyjścia z centrum prasowego. Ledwo co zdołał ją powstrzymać menedżer organizacji WTA.
Aby nie złościć dłużej gwiazdy gospodarze centrum postanowili przenieść trwającą jeszcze konferencję Thiema do sali sąsiedniej, która właśnie się zwolniła. Williams powiedziała, że to niegrzeczne, ale nie zatrzymała biegu wypadków.
Tymczasem Dominic Thiem w drugiej sali wylał swoją gorycz:
- Naprawdę nie rozumiem. To jakiś żart! Muszę opuścić salę, bo przychodzi ona. Nie chcę tu zostać, ja też robię to, co chcę - oświadczył, po czym podniósł się i wyszedł nie odpowiedziawszy na pytania austriackich dziennikarzy.
A konferencja Sereny trwała 10 minut i przebiegła już bez ekscesów.