Serbka poleciała do Carlsbadu w Nowym Meksyku, zamiast do Carlsbadu w Kalifornii. - Kiedy wylądowałam, zadzwoniłam do organizatorów, prosząc o samochód do hotelu. Powiedzieli, że kierowca jest na lotnisku i na mnie czeka. Jednak nikogo tam nie było - opowiada Jovanovski. - Okazało się, że poleciałam do niewłaściwego miasta.
Do Kalifornii serbska tenisistka dotarła dopiero pół godziny przed meczem z Robertą Vinci. Lotnicza przygoda kosztowała ją jednak tyle sił, że przegrała 6:3, 4:6, 1:6. Teraz może się już pakować i lecieć na następny turniej: do Toronto. Serbka musi uważać, bo poza tym w Kanadzie, są jeszcze miasta o tej samej nazwie w Australii, Kolumbii, Tanzanii, na Kubie i cztery w USA.