Tomasz Bielecki: Agnieszce Radwańskiej bez taty lżej

2011-08-08 4:02

W galerii „szalonych ojców”, których dzieci uprawiają wyczynowy tenis, Robert Radwański wypada blado. Na tle wariatów terroryzujących swoje córki jest człowiekiem spokojnym i zrównoważonym. Ale mimo to zerwanie z ojcem-trenerem  dało Agnieszce Radwańskiej nowy „napęd”.

Ludzie oglądający treningi sióstr Radwańskich z ich tatą mieli czasem dziwne miny, kiedy słyszeli, w jakich słowach tenisistki prowadziły ze swym trenerem „fachowe dyskusje”. Choć to rodzina zacna i krakowska, strumieniem leciały określenia, które u dam mogły wywołać omdlenie, a u stadionowych kiboli głębokie kompleksy.

Po latach wspólnego przebywania przez 24 godziny na dobę i przez 365 dni w roku  tata i córka już nie mogli na siebie patrzeć. Przy czym obie strony nie przestały się kochać. On jednak nie potrafił wyzwolić się z roli wszystkowiedzącego mentora, którą spełniał w najlepszej wierze od lat. A ona miała dosyć traktowania jak dziewczynka, której dyktuje się, co ma robić i którą nieustannie się kontroluje.

Przeczytaj koniecznie: Agnieszka Radwańska: Mocna kawa mnie nakręca

Zerwanie przez  Agnieszkę z tatą-trenerem potraktowano w światku tenisowym z zainteresowaniem: czy jej to pomoże, czy raczej zaszkodzi? Pomogło! Radwańska po odzyskaniu samodzielności gra lepiej. Już nie czeka na podpowiedzi, wie, że sama ponosi odpowiedzialność za taktykę każdego meczu. I ta świadomość jeszcze podniosła jej tenisową klasę.

W rodzinie dojdą do porozumienia i zgody. Ale w tenisie Agnieszka Radwańska już zawsze będzie osobą dorosłą, która nie musi trzymać taty za rączkę.

Najnowsze