Do szczęśliwego finału Kubotowi brakowało dwóch wygranych piłek, bo spotkanie przerwano we wtorek wieczorem przy stanie 2:0 w setach oraz 5:3 i 30:30 w trzeciej partii. W końcu, po czterech piłkach meczowych, sklasyfikowany na 49. miejscu w świecie polski gracz awansował do drugiej rundy.
Będzie w niej rywalizował po raz trzeci w karierze z potężnym (198 cm), sześć lat młodszym Marinem Ciliciem. Poprzednie starcia Chorwata z Polakiem zakończyły się triumfami Cilicia w 2007 i 2009 roku. Przeciwnik naszego tenisisty jest w Wimbledonie rozstawiony z nr. 16. i w pierwszej rundzie wygrał z Niemcem Stebem.
Gra w Londynie jest dla Kubota podwójnie ważna, bo to przygrywka do występu olimpijskiego naszej męskiej rakiety numer jeden. - Mój kalendarz w tym roku wiąże się z przygotowaniami do startu na igrzyskach i to jest dla mnie priorytetowa sprawa. Muszę ten okres dobrze przepracować - zapowiadał niedawno gracz rodem z Bolesławca.
Wczoraj liczyliśmy także na inne silne polskie akcenty na londyńskiej trawie, ale znowu pogoda krzyżowała szyki. Do czasu zamknięcia tego wydania "SE" nie zakończyły się storpedowane przez opady środowe potyczki Agnieszki Radwańskiej z Rosjanką Jeleną Wiesniną (mecz przerwał deszcz przy stanie 6:2, 3:1 dla pewnie zmierzającej po triumf Polki) oraz Jerzego Janowicza z Ernestsem Gulbisem (Łotysz wygrał pierwszego seta 6:2, a w drugim było 3:2 dla "Jerzyka").