Jerzy Janowicz

i

Autor: East News

Wimbledon 2012. Życiowy sukces Janowicza! "Chyba zacznę wierzyć w cuda"

2012-06-29 4:00

Ja pierdzielę! - tyle tylko wydusił z siebie Jerzy Janowicz (22 l.), gdy po pięciosetowym morderczym boju odprawił Łotysza Ernestsa Gulbisa 2:6, 6:4, 3:6, 7:6 (2), 9:7 i odniósł życiowy sukces, awansując do III rundy słynnego Wimbledonu.

Na londyńskiej trawie dwumetrowy tenisista rodem z Łodzi kosi rywala za rywalem. Najpierw przebrnął kwalifikacje wielkoszlemowej imprezy, a w turnieju głównym wyeliminował wyżej rozstawionych Włocha Simone Bolellego i Gulbisa, który wcześniej nie dał szans rozstawionemu z szóstką Czechowi Tomasowi Berdychowi.

Mecz Janowicza z Łotyszem przerwał deszcz, a po powrocie graczy na kort emocje jeszcze wzrosły. W przerwie popularny "Jerzyk" trochę się zdrzemnął i zjadł dwie kanapki. Kiedy wygrał ostatnią piłkę wydłużonego piątego seta, nie mógł uwierzyć we własne szczęście.

- Nic do mnie nie dociera, nie wiem, co powiedzieć, chyba zacznę wierzyć w cuda. Udało się coś niesamowitego i to mimo słabego początku meczu - opowiadał Cezaremu Guriewowi z Polskiego Radia, gdy już nieco ochłonął. - Ciężko pracuję, zmieniłem rakiety na bardziej elastyczne, mam kontakt z psychologiem i nowego trenera przygotowania fizycznego.

Janowicz sam przyznaje, że kiedy nie wiedział już, co zrobić w meczu, żeby dobrać się do przeciwnika, postanowił przestać się przejmować. - To była taktyka na "olewkę" - śmiał się Polak, który dziś w III rundzie trafi na Niemca Floriana Mayera (29. ATP). Niedawno przegrał z nim nieznacznie podczas turnieju w Prostejovie.

Łodzianin realizuje przy okazji inny cel: zamierza się jak najszybciej znaleźć w czołowej setce rankingu ATP. W tej chwili jest na 136. miejscu i już wiadomo, że zaliczy spory awans.

Janowicza wspierają rodzice, ale z finansami, jak sam mówi, było ostatnio krucho. Na niektóre turnieje latał... tanimi liniami. Teraz Polak jest bardzo bliski awansu do setki, a poza tym już zarobił w tegorocznym Wimbledonie ćwierć miliona złotych, więc na pewno sytuacja ulegnie znacznej poprawie. A dla kontrastu - zostawiony w Wimbledonie w pokonanym polu Gulbis to dziecko szczęścia, bo jego ojciec jest bankowcem fundującym synowi przeloty prywatnym odrzutowcem.

- Teraz może będzie łatwiej znaleźć sponsora - ma jednak nadzieję "Jerzyk".

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze