Polacy nie mogli wygrać tej walki, chociaż zagrali w Paryżu fenomenalnie, po raz pierwszy w karierze ograli najlepszą parę świata - braci Mike'a i Boba Bryanów, a w ćwierćfinale nie dali szans Aspelinowi i Knowle'owi (mistrzowie turnieju Masters sprzed roku).
W półfinale "Matka" z "Frytką" stoczyli bezpośrednią walkę z Coetzee i Moodie'em. Kłopot w tym, że reprezentanci RPA do meczu z Polakami dotarli spacerkiem. W 1. rundzie mieli wolny los, w drugiej łatwo wygrali z grającymi po raz pierwszy razem Viznerem i Jamie Murrayem. W ćwierćfinale pokonali walkowerem Nadala i Monaco.
W efekcie mieli dużo więcej sił i pokonali Polaków 6:4, 6:3.
- Walczyliśmy do końca, daliśmy z siebie wszystko - mówi załamany Mariusz Fyrstenberg. - Po raz pierwszy pokonaliśmy braci Bryanów, gramy coraz lepiej. W turnieju Masters mogliśmy naprawdę wiele zdziałać.
Niestety, Polacy do Szanghaju polecą tylko jako rezerwowi. W turnieju zagrają farciarze z RPA.