Nico Rosberg specjalnie dla Super Expressu: Kubica jeździ na poziomie Hamiltona

2017-09-29 11:56

Jest aktualnym mistrzem świata Formuły 1, ale po poprzednim sezonie zakończył karierę. Niemiecki kierowca Nico Rosberg nie odszedł jednak całkiem od sportu, zajął się działalnością menedżerską. Od niedawna reprezentuje interesy Roberta Kubicy i pomaga mu w wielkim powrocie do F1. Podczas krótkiej wizyty w Polsce udzielił nam specjalnego wywiadu.

„Super Express”: - Przyjechał pan do Polski, by ogłosić wyczekiwaną nowinę dotyczącą Roberta Kubicy? Kibice liczą na dobre wieści w sprawie jego powrotu do F1.
Nico Rosberg: - To jeszcze nie ten moment, ale jestem w Polsce, żeby pokazać, że go wspieram i że pracujemy nad tym, by znowu jeździł w F1. Trzeba zachować cierpliwość. Moja obecność ma być dowodem na wagę całej sprawy. Na to, jak wielką rzeczą byłoby, gdyby Robert rzeczywiście wrócił. Jestem w stu procentach przekonany, że jeśli znowu będzie się ścigał w Formule, to pokaże, na co go stać. Wiem lepiej niż ktokolwiek inny, że jeździ na poziomie Lewisa Hamiltona. Znamy się od 20 lat, wiem co mówię. Robert i Lewis to najlepsi kierowcy, z jakimi się ścigałem.

- Pamięta pan, kiedy po raz pierwszy spotkał Kubicę?
- Miałem 12 lat, pojechałem do Włoch na mistrzostwa świata w gokartach. Zjawiłem się tam z dwoma gokartami, wielką ciężarówką, namiotem i całą ekipą. I przyjeżdża Robert: mały samochód, który ciągnie otwartą przyczepkę, a na niej jedzie jeden gokart. Przejechał tak zimą ponad tysiąc kilometrów nocą. Zdjął to autko, postawił na torze. I wygrał ze mną. To moje pierwsze wspomnienie związane z Kubicą.

- To prawda, że w czasach młodości razem z Robertem i Lewisem robiliście sobie zawody w jedzeniu pizzy na czas?
- Tak było, ale dotyczyło mnie i Lewisa. W zasadzie rywalizowaliśmy we wszystkim, w czym się dało, czasem ekstremalnie. Zdarzały się też wyścigi, kto szybciej zje pizzę. Robert raczej w nich nie brał udziału.

- Na czym polega wielka klasa Kubicy jako kierowcy?
- Zawsze powtarzam, że jest piekielnie szybki, czasami jest to wręcz niewyobrażalne. No i ma talent. Było tylko dwóch zawodników, z którymi zawsze trudno mi się rywalizowało: Robert i Lewis. To pozwoliło mi docenić jego dokonania. Szanuję także jego zaangażowanie i oddanie temu sportowi. I to, jaką stoczył walkę, by wrócić i dotrzeć do momentu, w którym z sukcesem testował ponownie bolid Formuły 1.

- Czyli nie ma pan cienia wątpliwości, że Kubica może znowu jeździć w F1 i nie będzie miał ograniczeń fizycznych, technicznych czy jakichkolwiek innych?
- Dlatego tu siedzę przed panem. Jestem pewien, że może to zrobić. Wiem, że może.

- Jak wyglądają pana codzienne obowiązki jako menedżera Roberta?
- Pobyt w Polsce jest jednym z nich. To ważne, by Robert miał wsparcie ze swojego kraju. Spotykam się oczywiście z przedstawicielami różnych teamów, szukając optymalnego rozwiązania. Mam wiele roboty, to nie jest zwykła praca za biurkiem.

- Jak pan ocenia szanse, że zobaczymy Roberta w F1 w przyszłym sezonie albo w niedalekiej przyszłości?
- Mówienie o szansach nie byłoby właściwe z mojej strony. Powtarzam: nie byłoby mnie w tym miejscu, gdybym sądził, że nie ma szans. Widzę sporo możliwości. Wiem, że kibice i dziennikarze są niecierpliwi, ale zachowajcie spokój. To się zwykle opłaca.

- Śledził pan dokładnie wyniki testów Roberta?
- Oczywiście. Przebiegły bardzo dobrze. Pokazał wszystkim, że na trudnym torze w trudnych warunkach jest w stanie wykonać świetną pracę. To był bardzo czytelny przekaz.

- Musi odbyć kolejne sprawdziany, żeby przekonać do siebie potencjalnych pracodawców?
- Kiedy jest się tak utalentowanym kierowcą jak Robert, nie jest to niezbędne. Czy gdyby Mozart przestał komponować przez parę lat, to po przerwie nie wiedziałby jak stworzyć arcydzieło?

- Zaskoczyło pana jak wielu ludzi kibicuje w Polsce Robertowi?
- Widzę to i czuję na każdym kroku. Nie jestem tym zaskoczony. To cudowne, że fani wspierają go gorąco i tak bardzo chcą, żeby wrócił. On tego potrzebuje. Każdy team, który może być nim zainteresowany, widzi, że zawodnik ma za sobą cały kraj. Stanowi to atut i dodatkową wartość kierowcy.

- Kiedy ogłosił pan, że kończy karierę w F1 tuż po zdobyciu mistrzostwa świata, wywołało to niedowierzanie. Spodziewał się pan, że decyzja spowoduje taki szok?
- Nie zastanawiałem się nad tym wtedy, sam byłem w szoku. To była wielka zmiana i duży krok w inną stronę, ale z mojej perspektywy było to właściwe posunięcie. Rozumiem, że wielu kibiców chciałoby mnie ponownie oglądać na torze, ale wolałem cieszyć się tym, co osiągnąłem i wieloma wspaniałymi latami niż czuć rozczarowanie, że nie wywalczyłem jeszcze więcej.

- Powiedział pan „dość”, bo wyrzeczenia były zbyt wielkie?
- To jeden z głównych powodów. Jeśli chcesz odnieść sukces w jakimkolwiek sporcie, musisz mu poświęcić całe życie. Dotyczy to nie tylko kierowców, tak samo piłkarzy czy innych sportowców. Musisz trenować dzień w dzień, nie możesz sobie wyskoczyć na imprezę, musisz być mentalnie twardy, odżywiać się właściwie, być stuprocentowo ukierunkowanym na to, co robisz. I to jedynie słuszna droga. Ja właśnie tak podchodziłem do Formuły 1. Na sto procent.

- Kiedyś mówił pan o takim detalu jak zrzucenie kilograma wagi i jak istotne ma to przełożenie na wyniki.
- Jeden kilogram w dół to trzy setne sekundy mniej na okrążeniu. Miałem taką sytuację, że przestałem ćwiczyć na rowerze tylko po to, by zmniejszyć masę mięśniową nóg i stracić kilogram. Potem w Japonii wywalczyłem pole position dwie setne przed rywalem. Niezłe, co? To tak jak u Adama Małysza. Kiedy był lżejszy, latał dalej.

- Skąd pan zna Małysza?
- Uwielbiam skoki narciarskie, jestem fanem tego sportu. Pamiętam jak walczyli ze Svenem Hannawaldem, pasjonowałem się tym.

- To chyba Robert powiedział kiedyś coś w stylu: „Jeśli chcesz mieć przyjaciela w Formule 1, kup sobie psa”...
- Znany cytat i coś w nim jest. F1 to jak basen pełen rekinów. Niełatwo nawiązać przyjaźnie, bo każdy myśli o własnym sukcesie i zdobyciu przewagi nad konkurentami. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że dużo prościej jest w sytuacji, w której nie jest się już czynnym kierowcą. To między innymi dlatego współpraca z Kubicą jest dla mnie łatwiejsza. Nie brakuje mi Formuły, chociaż pewnie, że dla frajdy chciałbym wsiąść do tegorocznego bolidu i zrobić kilka kółek. Życie poza F1 ma wiele innych smaków. No i teraz pracuję z Robertem, a to dla mnie naprawdę wielkie wyzwanie.

Zobacz: Williams oficjalnie potwierdził zainteresowanie Robertem Kubicą!

Przeczytaj: Potencjalny pracodawca Roberta Kubicy pomaga noworodkom!

Sprawdź: Powrót Roberta Kubicy do F1 możliwy dzięki polskiej firmie paliwowej?

Najnowsze