Polska pozostaje jedyną drużyną bez zwycięstwa w grupie H kwalifikacji do Eurobasketu, którego w sierpniu 2025 będzie współgospodarzem. Po wyrównanym meczu walki minimalnie lepsi w końcówce okazali się rywale, choć to właśnie oni pod wodzą 41-letiego, debiutującego na ławce trenerskiej Heiko Rannuli częściej kontrolowali sytuację i prowadzili we Włocławku.
Trener Igor Milicic rozpoczął piątką z kapitanem Mateuszem Ponitką, Michałem Michalakiem, Michałem Sokołowskim, Jarosławem Zyskowskim i Aleksandrem Balcerowskim. Pierwsze punkty zdobył właśnie ten ostatni, środkowy Unicai Malaga, ale to rywale szybko zdobyli przewagę i prowadzili 8:6, a nawet 13:6 w 6. minucie. Estończycy, liderzy grupy H z kompletem zwycięstw, choć grali bez nominalnego środkowego i przegrywali pojedynki pod koszem z Balcerowskim i Aleksandrem Dziewą, to jednak defensywą potrafili zatrzymać biało-czerwonych.
Naciskali na polskich zawodników obwodowych, którym trudno było wyprowadzić piłkę i zagrać "ustawioną" akcję. Biało-czerwoni mieli kłopoty z konstruowaniem akcji, momentami oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji, i w głównej mierze indywidualnie akcje Balcerowskiego i Ponitki pozwalały nie tracić zbyt dużego dystansu do przyjezdnych.
Reprezentacja Polski z kolejną porażką w eliminacjach. Estonia z trzecim triumfem z rzędu
W pierwszych dwóch kwartach podopieczni trenera Milicica trafili tylko jedną z 13 prób zza linii 6,75 m oraz 9 z 21 za dwa punkty. Mylili się nawet znający doskonale Halę Mistrzów, występujący na co dzień w Anwilu Michalak (2/7 z gry) i naturalizowany Amerykanin Luke Petrasek (1/3 z gry), a także były gracz włocławian - Sokołowski (0/4 z gry). I tylko rzuty wolne były mocną stronę - Polacy faulowani częściej w końcówce drugiej kwarty przez Estończyków trafili 19 z 22 wolnych. Gdyby nie Ponitka (15 pkt) i dominujący pod koszem Balcerowski (12 pkt i 5 zbiórek) sytuacja biało-czerwonych byłaby niedobra.
Estończycy grali kombinacyjnie, wymieniali się pozycjami i to sprawiało biało-czerwonym dużo problemów. Druga połowa była jeszcze bardziej zacięta niż pierwsze 20 minut. Były remisy 45:45, 49:49, ale i wyższe prowadzenie liderów grupy H. Estończycy wygrywali 45:42, 53:50, a nawet 57:50 na 48 sekund przed końcem trzeciej kwarty. Sytuację uratował rzut Jakuba Schenka za trzy punkty na zakończenie tej części. Polacy grali w niej bez Balcerowskiego, który popełnił dość szybko, na początku tej odsłony, trzeci faul i szkoleniowiec posadził go na ławce.
W czwartej kwarcie Polacy przegrywali już 56:62, ale biało-czerwoni wspierani przez włocławską publiczność doprowadzili do remisu 62:62. Wówczas dwa razy z dystansu trafił Artur Konontsuk i rywale ponownie odskoczyli (68:65).
Gra Polaków w ofensywie nie była jednak płynna, podopieczni Milicica nieco "szarpali się" z twardą obroną rywali. Kilka zespołowych akcji i przechwyty sprawiły, że po rzucie Schenka zza linii 6,75 m Polska wygrywała 70:68 oraz 72:68 po akcji Sokołowski - Balcerowski. Straty mnożyły się w kluczowych momentach spotkania z obydwu stron, ale to Estończycy lepiej opanowali nerwy. Sprawy w swoje ręce wziął skrzydłowy Dzików Warszawa Janari Joesaar - trafił za trzy punkty i przyjezdni odzyskali prowadzenie 73:72. Punkty z kontry Przemysława Żołnierowicza wychyliły szalę zwycięstwa minimalnie dla Polski (74:73), ale Joesaar nie rezygnował. To jego akcje sprawiły, że na 39 sekund przed końcem meczu drużyna trenera Rannuli prowadziła 77:76.
Po stracie zmęczonego walką o każdy metr parkietu Ponitki rywale trafili z rogu za trzy punkty - uczynił to znakomicie znany trenerowi Milicicowi z GeVi Napoli (szkoleniowiec stracił pracę w klubie kilka dni temu) Kaspar Treier i Estonia mogła się czuć prawie pewna zwycięstwa, gdyż na 9 sekund przed końcem prowadziła 80:76.
Dwa rzuty wolne wykorzystał faulowany ponownie Ponitka, ale to już nie mogło odwrócić losów meczu. W ostatniej akcji garnący w Stali Ostrów Wlkp. Siim-Sander Vene dobił rzut kolegi pieczętując sukces Estonii, która w lipcu 2023 roku w ostatniej konfrontacji z Polską w półfinale prekwalifikacji olimpijskich przegrała 83:93.
Polacy mieli 45,7 proc. skuteczności rzutów za dwa punkty i trafili tylko sześć razy zza linii 6,75 m. Rywale mieli aż 62,9 proc. skuteczności w rzutach za dwa punkty i choć przegrali minimalnie pod tablicami (37:33) to bardziej kombinacyjna gra w ataku (21 asysty przy 17 Polaków) i twarda defensywa okazałą się kluczem do sukcesu.