Konflikt na dobre rozpoczął się na Gali Mistrzów Sportu, gdzie Piesiewicz stwierdził, że liderem drużyny trzeba być na boisku, a nie tylko w mediach społecznościowych. Nie użył wprawdzie nazwiska gwiazdora, lecz Gortat domyśla się, że chodzi o niego. Zawodnik udzielił wywiadu serwisowi sport.pl, w którym dziwi się takiemu zachowaniu.
- Mieliśmy spotkanie, na którym omówiliśmy wiele rzeczy. Miałem wrażenie, że po tym spotkaniu koszykówka zyska. A tu nagle po takiej szpilce wbitej na Balu Mistrzów Sportu, te rozmowy właściwie poszły do piachu. Wydaje mi się, że mamy do czynienia z karierowiczem, a nie człowiekiem, który chce coś osiągnąć dla sportu. Jestem zaskoczony, że prezes tak mnie zaatakował, bo przed Balem wydawało mi się, że jesteśmy w dobrych relacjach. - powiedział urażony koszykarz.
Na odpowiedź Piesiewicza nie trzeba było długo czekać. W rozmowie z portalem sportowefakty.pl, prezes PZKosz zdecydowanie nie zgadza się z byłym graczem NBA. Nazwanie go "karierowiczem" nie zabolało, a włodarz uważa, że dzięki jego rządom związek ruszył do przodu i prężnie się rozwija. - Myślę, że efekty są widoczne. Mamy cztery transmisje na sportowych antenach Polsatu. Mamy sponsora tytularnego, mamy wielu sponsorów biznesowych, którzy są spoza spółek skarbu państwa. Koszykówka ma się coraz lepiej - powiedział w wywiadzie.
W dalszej części wywiadu zaprzecza jakoby słowa na Gali Mistrzów Sportu kierowane były w stronę Gortata. - Nie zaatakowałem Marcina. Ja tych słów nie adresowałem w jego kierunku. Chciałem jedynie podkreślić rolę dwunastu zawodników, którzy wykonali kapitalną rolę na MŚ w Chinach - dodał. Czy taka argumentacja zadowoli byłego gracza Washington Wizards czy Phoenix Suns?
Polecany artykuł: