Ostatni rok był dla Grega Hancocka bardzo szczególny. Zawiesił swoja żużlową karierę by być przy swojej żonie Jenny, która zmaga się z nowotworem piersi. Przez długi czas nie wiadomo było czy 49- latek wznowić karierę. W sumie nadal nie ma takiej pewności, lecz wydaje się, że pewne sprawy ruszyły do przodu.
W grudniu Amerykanin podpisał kontrakt warszawski z PGG ROW-em Rybnik.To jednak nie gwarantuje startów w PGE Ekstralidze i wszystko zależy kiedy sam Hancock będzie chciał wrócić do ścigania. Od pewnego czasu na swoim Instagramie "Grin" publikuje jednak posty z treningów, które mają miejsce w słonecznej Kalifornii. Razem z nim "kółka kręcą" jego synowie oraz Lucke Becker, dobrze zapowiadający się amerykański zawodnik. To pokazuje, że trzykrotny mistrz świata nie porzucił planów powrotu do czynnego sportu.
Hancock oprócz kontraktu w polskiej PGE Ekstralidze otrzymał od włodarzy Speedway Grand Prix tzw. "dziką kartę" na występy w tegorocznej edycji. Kibice się niecierpliwią i na pewno chcieliby wiedzieć czy zobaczą swojego ulubieńca na torze. Sprawy mają się coraz lepiej. "Herbie" trenuje, a Jenny dodaje w sieci posty pełne nadziei. Ostatnio ogłosiła, że czeka ją radioterapia. - Czas się spiąć. Widzę światełko na końcu tunelu - napisała na swoim profilu. Takie słowa cieszą wszystkich, którzy trzymali kciuki za zdrowie Amerykanki. Na oficjalne informacje o dalszej karierze 49- latka trzeba jednak będzie poczekać. Cieszy jednak to, że w jego rodzinie wszystko powoli idzie ku dobremu i "Grin" myśli o kontynuowaniu ścigania.