To było starcie mistrza i wicemistrza Polski. Przypomnijmy, że w maju Śląsk zdobył złoto po pięciomeczowym finale EBL. Legia miała okazję do rewanżu, ale jej nie wykorzystała. Od początku do końca spotkania w stolicy przewaga była po stronie gości. Oni nadawali ton grze, kilka razy wychodzili na prowadzenie w pierwszej połowie, ale Legia starała się dotrzymać kroku i doprowadzała parę razy do remisu. Śląsk schodził na przerwę, prowadząc 35:30, a potem ruszył do kolejnych ataków i uzyskał 10-punktowy dystans.
Sochan przed debiutem w NBA: będę lepszy od Gortata
Próby pościgu na wiele się nie zdały, choć w pewnym momencie Śląsk wygrywał jedynie 62:60. W czwartej kwarcie zaliczyli serię 14 pkt z rzędu i przesądzili sprawę. Najwięcej punktów dla wrocławian zdobył Jeremiah Martin – 24, a dla Legii Devyn Marble – 19.
Grzegorz Kamiński, koszykarz Legii, analizował po spotkaniu przyczyny porażki i zwrócił uwagę na... twardość koszów na stołecznym Torwarze, na którym legioniści grają rzadko – bowiem normalnie odbywają mecze w hali na Bemowie.
Kosze na Torwarze są za twarde
– Kiedy na Torwarze Chorwacją grała z reprezentacją Polski, to nie mogła nawet trafić spod kosza – przypomniał Kamiński. – My byliśmy przygotowani na to, że nasz procent rzutów za trzy punkty nie będzie taki jak w hali na Bemowie. Faktycznie, te kosze są twarde, ale to absolutnie nie jest wymówka – podkreśla. – Nie trafiając rzutów, powinniśmy dawać dwa razy więcej w obronie. Tego nie zrobiliśmy, Śląsk świetnie rozbił naszą defensywę, mamy nad czym myśleć i co analizować. Trochę nam brakuje zespołowości, musimy nad tym popracować jak najszybciej. Zbliżają się puchary europejskie, a w Lidze Mistrzów jednostki nie wygrywają, musimy być jak pięść, razem. Każdy musi dać z siebie wszystko.