Legioniści chcieli jak najszybciej rozstrzygnąć rywalizację. Po niespodziewanych dwóch zwycięstwach we Włocławku postawili pod ścianą faworyzowanego rywala, który musiałł w Warszawie triumfować, jeśli nie chciał odpaść z walki o finał. Warszawianie czuli się pewnie, ostatnio przyszła moc, mimo że w sezonie regularnym podopieczni Wojciecha Kamińskiego nie imponowali równą formą. Po tym jak w ubiegłym sezonie zdobyli dobre czwarte miejsce, nie ukrywali większych aspiracji w obecnej edycji. I w tym roku powalczą o złoty medal ekstraklasy – pierwszy raz od 1969 roku! Legioniści mogli liczyć na wsparcie półtoratysięcznej publiczności w hali na Bemowie, bo wszystkie wejściówki rozeszły się błyskawicznie. Po zwycięstwie trybuny oszalały. Koszykarze ze stolicy odtańczyli na środku parkietu taniec radości.
Czekają na to... 53 lata! Sensacyjny finał dla Legii? „Czujemy się mocni”
Mecz w Warszawie nie był z początku tak jednostronny jak poprzedni we Włocławku, gdy Legia zaczęła od prowadzenia 23:3 (!) po pierwszej kwarcie. Tutaj trwała o wiele bardziej wyrównana walka, chociaż to gospodarze mieli lekką przewagę, do 8-10 pkt, a goście gonili i doganiali. W kluczowej czwartej kwarcie dwie i pół minuty przed końcem Anwil doszedł na 2 pkt (72:74). W grze trzymał Legię Robert Johnson.
Niespełna dwie minuty przed końcem weteran polskiego basketu 38-letni Łukasz Koszarek rzucił za 3 i Legia wygrywała 78:72. W 17. sezonie w polskiej ekstraklasie popularny „Koszar” zagra o swój 12. medal. A Legia po 53 latach – znowu o pierwsze miejsce. W play-off 21/22 Legia nie przegrała meczu. Jak tak będzie dalej, to zatrzyma się dopiero na pierwszym miejscu podium.
Dramatyczne wyznanie wybitnego reprezentanta Polski. Przegrywa ze straszną chorobą