"Super Express": - Dlaczego nie zgłosiłeś się w tym roku do draftu do NBA?
Przemysław Karnowski: - Po konsultacji z ważnymi dla mnie osobami doszedłem do wniosku, że lepiej będzie, jeżeli spróbuję swoich sił za rok. Doświadczenie, które zbiorę w tym czasie, grając nadal w barwach Gonzagi, może okazać się bezcenne.
- Mówiąc o ważnych osobach, miałeś na myśli również Marcina Gortata?
- Tak, zawsze mogę na nim polegać.
EuroBasket 2015: Polki blisko sprawienia sensacji na początek turnieju
- Przyjaźnicie się?
- Marcin jest dla mnie jak starszy brat, jest moim idolem i mentorem, doradza mi w wielu kwestiach. On także może na mnie liczyć. Dopingowałem go w dwóch meczach z Toronto Raptors, które jego Wizards wygrali w play-offach. Po nich napisał na Facebooku, że jestem jego talizmanem.
- Często się spotykacie?
- Dosyć regularnie. Świetnie wspominam organizowaną prze niego "Polską Noc" w Waszyngtonie.
- Nie lepiej byłoby go wesprzeć na parkiecie, grając w tym samym klubie w NBA?
- To byłoby niesamowite, marzy mi się gra u jego boku w NBA. Ale nie miałbym oporów, żeby występować przeciwko niemu. Jeszcze nigdy dwóch Polaków nie grało jednocześnie w tej lidze. Chcę dostać się do NBA w roku 2016. W NCAA czeka mnie ostatni sezon, po którym automatycznie będę zgłoszony do draftu. Po nim zamierzam dołączyć do Gortata.
- Zanim do tego dojdzie, czeka was we wrześniu EuroBasket we Francji. Mike Taylor, selekcjoner naszej kadry, powiedział w rozmowie z "SE", że Polska namiesza w tym turnieju.
- Mamy ambitne plany. Poprzednie mistrzostwa w Słowenii w 2014 pozostawiły niedosyt. Postaramy się poprawić humory we Francji.
- Podobno dzięki tobie polski rap jest popularny wśród amerykańskich koszykarzy.
- Jestem wielkim fanem tej muzyki. Posiadam kilkadziesiąt płyt hiphopowych. Uwielbiam Sokoła i Hifi Bandę. W szatni puszczam ich kawałki na cały regulator, zmuszając do słuchania naszego rapu moich kolegów z drużyny. Nie mają wyjścia, nie potrafię bez tego wyjść na trening (śmiech).