– To było straszne, ale czuję się lepiej – przyznaje były doskonały środkowy ligi zawodowej. Ewing poczuł się gorzej w maju. Najpierw sądził, że to zwykłe przeziębienie lub grypa, później dwukrotnie trafiał do szpitala. Po zaostrzeniu objawów choroby miał trudności z oddychaniem. – Nieważne jak silny się czujesz, to jest jak tlenek węgla: bezwonne i bezsmakowe, a może zabić. Ja też przestrzegałem zaleceń, a mimo to zachorowałem – ostrzega dzisiaj Ewing, obecnie pracujący jako szkoleniowiec uczelni Georgetown.
– To dlatego chcę, żeby mój przekaz dotarł do wszystkich. Zakładałem maskę, przestrzegałem dystansowania społecznego. Robiłem wszystko, co trzeba, a jednak złapałem koronawirusa – zauważa była gwiazda NBA.