Pierwszy start, po ciężkiej harówce na zgrupowaniu w Turcji, przyniósł rezultat 75,55 m dający mu 13. lokatę na świecie w br. Ale sezon dopiero się zaczyna, a do MŚ w Katarze pozostają aż cztery i pół miesiąca.
- Nie zastanawiałem się jeszcze, jaką odległość wyznaczyć sobie na ten rok. Z pewnością chciałbym rzucić 80 metrów. Wierzę, że na tyle mnie stać. A potem może da się z tego uciągnąć więcej… - mówi „Super Expressowi” mistrz Europy. - Wprowadzam teraz delikatne zmiany w technice.
Jego przygotowania zakłócone zostały nieco przez przez zerwanie jednego z ścięgien prawego uda czyli jednej z czterech „głów” mięśnia czworogłowego.
- Miałem wiosną miesiąc przerwy. Noga, na której dźwigam ciężar ciała, musiała odpocząć. Ale nie odczuwam bólu przy rzutach - zapewnia. - Trzy głowy mojego mięśnia pracują, a jedna nie. Mogę z tym trenować, a po sezonie poddam się zabiegowi, żeby dobrze przygotować się do igrzysk w Rio. Muszę tylko uważać, żeby nie oderwało się coś więcej.
Podobnie jak jego kolega i rówieśnik, 3-krotny mistrz świata Paweł Fajdek, Nowicki prowadzony jest przez kobietę - Malwinę Wojtulewicz.
- Może to jest przepis na sukces w młocie - komentuje z uśmiechem. - W każdym razie wykonuję to, co trenerka zaplanowała.
Chociaż wygrywał z Fajdkiem, w ubiegłym roku, powtarzał, że uważa Pawła za lepszego od siebie.
- I dzisiaj powiedziałbym tak samo: że on jest numerem jeden. A jeżeli zdrowie pozwoli, byśmy byli w pełnej formie podczas mistrzostw świata w Katarze, to walka o pierwsze i drugie miejsce może się rozegrać pomiędzy nami. I będzie ciekawe widowisko - mówi z nadzieją. - Finałowy konkurs ma się odbyć wieczorem, więc nie grozi nam udar słoneczny. Czuję w sobie motywację, żeby w tym i następnym roku powalczyć o coś wielkiego. Żeby kibice wiedzieli, że Polska młotem stoi.