Spodziewaliśmy się triumfu Piotra Małachowskiego. Nasz dyskobol na treningach rzucał ponoć 70 metrów. W zawodach Diamentowej Ligi wygrywał regularnie od początku sezonu. W Pekinie potwierdził więc tylko swoją wielkość. Po problemach w kwalifikacjach - ledwo osiągnął wymagane minimum, zajął... drugie miejsce - w finale prowadził od pierwszej próby. Pierwszej, która momentami przypominała treningową. W drugiej - gdy jedyny bodaj raz dał z siebie wszystko - nie zostawił przeciwnikom złudzeń. 67,40 okazało się ponad siły Philipa Milanova, Christopha Hartinga czy naszego Roberta Urbanka.
Piotr Małachowski po zdobyciu złota: Nadchodzą młodzi
- Jeśli będę zdrowy, powalczę w Rio o zwycięstwo - uspokoił swoich fanów Małachowski. A były powody, by podobną deklarację składać. Już w Pekinie okazało się, że problemy zdrowotne naszego dyskobola - na które paradoksalnie narzeka od dawna - przeszkadzały mu w dalekich próbach. Co więcej sam zawodnik już po konkursie wyznał, że pobyt w Chinach bardzo go zmęczył psychicznie. - Tragedia - miał nawet powiedzieć polskim dziennikarzom.
Małachowski złoto, Urbanek brąz! Polska sobota w Pekinie!
- Nadchodzi fala młodych. Dzisiejszy konkurs to dla nich lekcja pokory. W Rio będą mocniejsi - dodał jeszcze nasz mistrz świata. Czy Małachowski wytrzyma napór świeżej krwi w konkurencji, która - jak sam określił zainteresowany - poziomem nie zachwyca? Biorąc pod uwagę próby Milanova czy Hartinga, jesteśmy spokojni, że na radzie rekordów świata żaden z nich bić nie będzie.
A jeśli się mylimy, nie będziemy narzekać. Robert Urbanek ma się od kogo uczyć.