Natalia Kaczmarek startowała z toru 6. Przed sobą miała najgroźniejsze rywalki, w tym Paulino późniejszą złotą medalistkę, a tuż za nią ruszała Lieke Klaver, która bardzo szybko wysforowała się do przodu. Polka miała więc blisko siebie kilka zawodniczek, które od początku poszły mocno do przodu, ona jednak starała się zachować zimną krew i nie wdawać się w walkę z nimi zbyt wcześnie. – Jak analizowałam ustawienia na torach, to bardzo się cieszyłam. Nie mogłam lepiej trafić. Klaver była za mną, dogoniła, ale zachowałam trzeźwy umysł – tłumaczyła Kacmzarek w rozmowie z reporterem TVP Sport. – Finały mistrzostw świata są szalone. Przed biegiem myślałam: nie daj się podpalić! Twoim atutem jest końcówka, dziewczyny to sprinterki – dodała i miała rację, bowiem to na ostatniej prostej wyprzedziła kilka rywalek i wpadła na metę jako druga, za Marileidy Paulino.
Natalia Kaczmarek wprost o stresie przed finałem
Jak się okazuje, nasza wicemistrzyni świata nie stresowała się bardzo przed tym niezwykle ważnym biegiem! – Przed biegiem stresuję się mało. Największy stres był wczoraj. Miałam z tyłu głowy Eugene. Myślałam, że mogę być w finale, że powinnam tam być. A dziś biegłam już dla przyjemności. Wiedziałam, że spełniłam marzenia, że może być tylko lepiej – zdradziła Kaczmarek. Później oczywiście był czas na podziękowania – dla trenera, całego swojego zespołu i Konrada Bukowieckiego, wieloletniego partnera biegaczki.
