Robert Sobera

i

Autor: Paweł Skraba

Tyczkarz Robert Sobera chce znowu latać wysoko

2018-06-19 13:08

Dwa lata dość niespodziewanie został mistrzem Europy w skoku o tyczce. Od tego czasu Robert Sobera (27 l.) nie osiągnął sukcesów. Przeszedł operację stawu skokowego, a przed rokiem pękająca tyczka uszkodziła mu kość śródręcza. Ma nadzieję, że rok 2018 pozwoli mu powrócić do światowej czołówki. Niedawno uzyskał minimum na sierpniowe ME w Berlinie: 5,55 m.

„SE”: - Zostawił pan już za sobą złą przeszłość?
- Od roku nie mam żadnej kontuzji. Znalazłbym miejsca, gdzie odzywają się bóle, ale nie na tyle, by warto o tym mówić. Przy treningu jest to normalne. Tylko moja dłoń nie działa całkiem tak, jak wcześniej, uchwyt tyczki nie jest pełny. Nie wróciłem jeszcze do poziomu sprzed dwóch lat, ale to kwestia czasu.

- Limit pecha się wyczerpał?
- Mam nadzieję, bo w moim ciele nie ma chyba części, która nie doznałaby kiedyś urazu. Ale też staram się teraz pomagać szczęściu. Dmucham na zimne. Jeżeli podczas treningu czuję, że coś boli czy „ciągnie”, odpuszczam ćwiczenie, a trener Dariusz Łoś aplikuje mi coś delikatniejszego. A ponadto złagodziliśmy trening siłowy i od jesieni zjechałem z wagą ciała o 8 kilogramów. Czuję się lżejszy, lepiej mi się biega, rzadziej mam dolegliwości. I używam bardziej miękkich tyczek niż dwa lata temu.

- Były wcześniej chwile zwątpienia?
- Dałem sobie dwa sezony na to, by wrócić do wysokiego poziomu. Myślałem, że jeśli nie dam rady, to pewnie odejdę ze sportu. Ale tak naprawdę nie brałem tego pod uwagę.

- Na ile mocny czuje się pan w pierwszej części sezonu?
- Po tak burzliwych przejściach wyniki są zadowalające. Fizycznie czuję się zdolny skakać na poziomie rekordu życiowego (5,81 m – przyp. red.), ale to nie zawsze przekłada się na wynik. Brak mi jeszcze „oskakania”, a do formy dochodzi się startami.

- W sierpniu przyjdzie panu bronić tytułu…
- Miło jest startować z perspektywy mistrza Europy, ale obrona tytułu nie jest moim celem. Chcę tylko dobrze wystartować i być zadowolony z moich skoków.

- Czy rekordzista Polski, Piotr Lisek uciekł panu zbyt daleko?
- Ma nade mną przewagę, ale przy dobrym dniu byłbym w stanie z nim rywalizować. Nawet teraz. Ale nie jest moim celem, by dogonić czy przegonić Piotrka. Patrzę na siebie, bo wynik zależy ode mnie. Gdyby było inaczej, nie wygrałbym w mistrzostwach Europy. Wygrałem, bo robiłem swoje, a nie patrzyłem na rywali, gdy w złych warunkach strącali poprzeczkę jeden za drugim.

Najnowsze