- Ja bym nie bojkotował igrzysk. Stracą zawodnicy, którzy nie pojadą. Pojawi się jednak problem, jak oni mają startować z Rosjanami. Może niektórzy ci Rosjanie nie lubią Putina, ale przecież Putin będzie się cieszył z ich sukcesów. Jak myśmy kiedyś nie polecieli i przeżyliśmy, to teraz oni niech nie lecą. Albo niech skończą z wojną to będziemy rozmawiać - podkreśla Kozakiewicz.
„Super Express”: - Od ponad roku za naszą wschodnią granicą trwa rozpętana przez Putina wojna. Pan ponad cztery dekady temu postawił się reżimowi...
Władysław Kozakiewicz: - Pomysł na mój gest przyszedł w trakcie konkursu finałowego. Ale też wiemy, co się działo wcześniej w Polsce: strajki, sowieckie wojska na granicach, puste sklepy, bo wszystko wyjeżdżało do Związku Radzieckiego. Pojechaliśmy do Moskwy na igrzyska i byliśmy znienawidzeni przez Rosjan, bo była tam bardzo duża propaganda. Kilo cukru tam kosztowało, powiedzmy, 75 kopiejek, a z tego 30 kopiejek według propagandy. Ci sowieci nas nie lubili, bo myśleli, że nas utrzymują, a my jeszcze strajkujemy. I podczas tego konkursu, czy to stawał rozbiegu Ślusarski, Kozakiewicz czy Klimczyk, to były ogromne gwizdy. Ponad 70 tysięcy, więc można było sobie wyobrazić, jaki to był huk. Wszyscy się później dziwili, jak w ogóle mogłem skakać. Ale ja nie robiłem sobie z tego za dużo, im mocniej gwizdali, tym wyżej skakałem. Kiedy miałem już złoty medal, pokazałem gest z wściekłości na tych Rusków. Nawet kiedy już zostałem sam, dalej gwizdali. Gest pojawił się spontanicznie. Nic nie powiedziałem, ale wszyscy zrozumieli.
- Czuje pan, że pański słynny gest nie stracił na aktualności?
- Faktycznie, czasami mój gest wmieszany jest w tę wojnę. Ludzie piszą do mnie: "Panie Władku, pan by pokazał teraz gest Ruskim". Oczywiście, że bym pokazał! Tylko komu? Teraz, pozostając w sporcie, pokazałbym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
- Tak pan reaguje na deklarację Thomasa Bacha, który nie wyklucza dopuszczenia Rosjan i Białorusinów do startu na igrzyskach w Paryżu?
- Aż mnie ciarki po plecach przechodzą kiedy myślę, że to właśnie Niemiec mówi coś takiego w czasie, kiedy jest wojna, kiedy sami Niemcy wysyłają sprzęt i są przeciwko Rosji? I teraz wymyślił sobie taką głupotę, że do igrzysk mogą być dopuszczeni sportowcy, którzy teraz może i nawet strzelają do Ukraińców. Pamiętamy, że były kanclerz Niemiec Gerhard Shroeder był mocno związany z Rosją i teraz kolejny się znalazł. Prawdopodobnie za te same pieniądze. Bach sam był sportowcem. I teraz nie dość, że chce dopuścić ludzi, którzy biorą doping, to jeszcze jest wojna. Mieliby wystąpić pod flagą olimpijską, to jest kompletne mydlenie oczu. Czyli strzelają, ale nie do nas. To się w głowie nie mieści!