Rok wojny

i

Autor: Piotr Wygoda / East News & AP Photo Rok wojny

Program specjalny „Rok wojny”

Władysław Kozakiewicz znów chce pokazać swój słynny gest, ma konkretnego adresata. Mocne słowa także o Rosjanach

2023-02-24 14:39

W pierwszą rocznicę agresji Rosji na Ukrainę, „Super Express” przez ponad 5 godzin na żywo nadaje wydanie specjalne raportu „Rok Wojny”. Przemysław Ofiara do dyskusji o wpływie wojny na życie sportowe i o ewentualnym występie zawodników rosyjskich i białoruskich na igrzyskach w Paryżu zaprosił m.in. mistrza olimpijskiego olimpiady w Moskwie w 1980 roku, Władysława Kozakiewicza. Zobacz w materiale poniżej.

Blisko 43 lata temu polski tyczkarz zaszokował sportowy świat podczas moskiewskich igrzysk. 26-letni wtedy Władysław Kozakiewicz nie tylko zdobył złoty medal, bijąc przy okazji rekord świata (5,78), ale przede wszystkim na Łużnikach nienawistnej publiczności pokazał gest, który od tamtej pory nosi – nie tylko w Polsce – jego imię.

- Rok 1980 w Polsce to były puste sklepy, bo towary wyjeżdżały do ZSRR. W tym czasie jednak sowiecka propaganda po tamtej stronie granicy wmawiały miejscowym, że „Polaczki sobie strajkują, a wy ich utrzymujecie”. Mówiono ludziom, że 30 kopiejek z każdego kilograma cukru, który w moskiewskim sklepie kosztował 75 kopiejek, idzie do Polski. W kontekście takiego przekazu czuliśmy się znienawidzeni przez miejscowych – tak Władysław Kozakiewicz wspomina atmosferę lata'80 w stolicy sowieckiego imperium.

Przenosiła się ona na rywalizację sportową. Nasi tyczkarze jak równy z równym rywalizowali na Łużnikach z gospodarzami. - Kiedy Polak stawał na rozbiegu, rozlegały się gwizdy 70 tysięcy widzów na trybunach. Telewizja starała się wyciszać te gwizdy w transmisji, ale my je słyszeliśmy dokładnie. Kiedy więc oddałem skok na wagę triumfu, po prostu nie wytrzymałem: najpierw był okrzyk radości, a potem spontaniczny gest, który obejrzał cały świat – opisywał okoliczności swego spontanicznego zachowania polski mistrz.

Władysław Kozakiewicz znów chce pokazać swój słynny gest, ma konkretnego adresata

Ponad cztery dekady później zdania na temat sowieckiego społeczeństwa – a przecież Rosjanie są jego produktem – nie zmienił. - Bo Rosjanie przez ten czas nie zmienili się i się już nie zmienią się – uważa Władysław Kozakiewicz. Dlatego z niesmakiem – a wręcz wściekłością – przyjmuje próby wprowadzenia „tylnymi drzwiami” sportowców rosyjskich i białoruskich na olimpijskie areny w Paryżu w 2024. Pomysł ów publicznie poparł niedawno Thomas Bach, przewodniczący MKOl.

- Ciarki mnie przechodzą, że właśnie w tym momencie Niemiec , były olimpijczyk zresztą, wymyśla sobie taką głupotę – denerwuje się w rozmowie z „Super Expressem” Kozakiewicz. - Chciałby dopuścić do rywalizacji ludzi nie tylko biorących doping, ale i być może właśnie w tym momencie strzelających do cywilów na Ukrainie, bo przecież wielu rosyjskich sportowców reprezentuje kluby wojskowe.

Sportowcy z krajów-agresorów (Rosji i Białorusi) zostali wykluczeni przez stosowne światowe związki sportowe ze współzawodnictwa w wielu dyscyplinach. W niektórych jednak (boks, tenis) wciąż są dopuszczani do startów. W Paryżu zaś mieliby wystartować pod flagą neutralną. - Dla mnie to bardzo śmierdząca sprawa. Ja nie widzę możliwości dopuszczenia ani ich, ani rosyjskich kibiców, do igrzysk. Nie wyobrażam sobie siedzących na trybunach ludzi z symbolem „Z” na koszulkach czy czapeczkach – grzmi Władysław Kozakiewicz. I swoje wystąpienie opatruje komentarzem najmocniejszym: - Ręka znów sama łamie mi się w łokciu! W tej chwili chciałbym mój gest pokazać m.in. Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu i jego szefowi!

Władysław Kozakiewicz

i

Autor: zrzut ekranu Władysław Kozakiewicz
Listen on Spreaker.